wtorek, 9 czerwca 2015

Streszczenie dyskusji po filmie „Turysta” z udziałem psychoanalityczki Magdaleny Jusińskiej, krytyka filmowego Jana Topolskiego i publiczności.



Szwedzki tytuł filmu Rubena Ostlunda brzmi „Turysta”, natomiast międzynarodowy to „Force Majeure” – siła wyższa. W pierwszej chwili być może to właśnie drugi tytuł wydaje się bardziej adekwatny. Obecność siły wyższej jest pokazana na wielu poziomach w filmie, ale przede wszystkim jako silne instynkty, które drzemią w ugłaskanych zachodnich Europejczykach. Tu dość łatwo o konkluzję - być może inne zachowania biorą górę w sytuacjach kryzysowych u kobiet i mężczyzn, być może tak naprawdę nigdy nie wiemy, jakie skłonności w nas dominują i dowiadujemy się o tym w momencie próby. Tego typu socjobiologiczne rozważania, pomimo że, jak się okazuje, wiecznie aktualne i ciekawe, muszą ustąpić głębszym. Być może siła wyższa oznacza tu także jakąś wewnątrzpsychiczną siłę, której bohaterowie próbują stawiać opór, jednak ona niezmiennie się przedziera. Nie chodzi tu tym razem bezpośrednio o instynkty, a o prawdę o sobie i swoich relacjach. Z tej perspektywy być może bardziej adekwatny i więcej mówiący okazuje się tytuł „Turysta”. Bo kim jest turysta? Kimś, kto bywa w różnych miejscach jedynie powierzchownie, kto nie jest zainteresowany poznaniem prawdy, jedynie konsumpcyjnym byciem dla przyjemności. Bohaterowie filmu są właśnie turystami po swoim życiu wewnętrznym.

Już od pierwszych scen filmu, gdy fotograf robi bohaterom zdjęcia na stoku i gdy Ebba ogląda je później w recepcji, czujemy o czym będzie film – o relacjach, a bardziej o ich braku. Można pomyśleć, że gdyby Tomas i Ebba nie jedli lunchu z dziećmi owego pamiętnego dnia na tarasie, gdy zeszła lawina, tkwiliby nadal w niewiedzy dotyczącej samych siebie. Jednak tego co zostaje wyzwolone przez skądinąd teoretycznie kontrolowaną przez człowieka lawinę, nie da się cofnąć i dodatkowo obrasta to w nowe wydarzenia, dokładnie tak, jak śnieg, który tocząc się, zbiera kolejny.

Lawinie można przypisać w tym filmie wiele znaczeń. Począwszy od tego, czym jest, czyli zagrożeniem i lękiem jakie ono wzbudza, poprzez  symbol traumy, lub grożącego załamania psychicznego. Niewątpliwie obserwujemy konsekwencje jej zejścia przez cały film i ich rozmiar jest zaskakujący. Najpierw bohaterowie zmagają się z prawdą o tym wydarzeniu. Ostlund, tak jak to ma w zwyczaju, podważa mit o słuszności wielu punktów widzenia i gdy Tomas i Ebba nie są w stanie zgodzić się na żadną wersję stworzoną z półprawd, sięgają po konkret – nagranie zejścia lawiny na telefonie. Ona cichym głosem domaga się, żeby jej krzywda została uznana, natomiast Tomasowi bardzo trudno uznać swój błąd i przyznać się do słabości. W pierwszej kolejności obserwujemy to, co dzieje się na poziomie interpersonalnym – ogromne rozczarowanie żony mężem, najpierw tchórzliwym zachowaniem, a potem być może większe, brnięciem w kłamstwo. Widzimy też jak ściśle ze sobą połączona jest rodzina i jak na to, co dzieje się między rodzicami błyskawicznie reagują dzieci. Dalszymi reperkusjami zejścia lawiny jest przełom w relacjach w drugiej parze. Tam w sielankowy nastrój między  zakochanymi wkrada się niepokój, i jest to dla nich okazja do przyjrzenia się swojemu położeniu wobec innych.

Kolejnym etapem po zrewidowaniu swojego związku jest skonfrontowanie się ze sobą. Ebba odkrywa, że właściwie poza rodziną nie ma nic, co więcej bycie matką i żoną to jedyne, co ją  określa. W momentach gdy jest sama i zagląda w siebie, doświadcza zupełnej pustki, którą symbolizuje biała niezróżnicowana górska mgła. Dla Ebby zetknięcie z lawiną jest impulsem do rozpoczęcia procesu różnicowania się, zmierzenia się z dylematem, jak odzyskać własną tożsamość i nie stracić relacji.

Nie jest jednoznaczne, na ile przemiana Tomasa jest autentyczna, jednak przyznaje się on do swojego  ogromnego zagubienia. Z jednej strony cały czas jest w roli, której nie czuje -odpowiedzialnego ojca, oddanego męża – jednocześnie męczy się ze swoim prawdziwszym obliczem – kogoś będącego w szponach instynktów, kto zdradza, kłamie, ucieka. Zaczyna płakać i chociaż widz nie ma pewności, na ile jest to głęboki i autentyczny płacz, a na ile rodzaj histerii i manipulacji, jednak obraz szlochającego mężczyzny, który nie może powstrzymać łez jest trudny do wytrzymania i jest jednak rzadkim widokiem i w życiu i w kinie. Kwestia tabu związanego z płaczącym mężczyzną wydaje się bardzo zajmować Ostlunda, lub być może jest to czymś w rodzaju jego misji, by oddać mężczyznom prawo do płaczu. W Internecie krąży nie wiadomo czy autentyczny film, na którym reżyser sam zanosi się płaczem, gdy dowiaduje się, że „Turysta” nie zdobył nominacji do Oskara.

Kwestia ról płciowych, czy życiowych, także go zaprząta. Nie zajmując żadnego stanowiska pokazuje międzyludzkie konstelacje częste w dzisiejszym świecie. Wszystkie z pozoru funkcjonują dobrze. Jednak pokazanej w filmie modelowej rodzinie 2+2 bohaterowie nie są sobą. Rozwodnik z dwadzieścia lat młodszą partnerką są szczęśliwi i zakochani, jednak także być może dlatego, ze nie chcą czegoś widzieć. Ona zaczyna zastanawiać się, dlaczego jego związek się rozpadł. Kobieta żyjąca w wolnym związku wydaje się mieć wszystko, jednak czy to jest możliwe? Zainteresowanie reżysera przechyla się chyba bardziej w stronę obrazu współczesnego mężczyzny, który jest kompletnie zagubiony i może jedynie przeglądać się w oczach kobiet, tak jak Tomas w żonie, czy w scenie opalania się na tarasie w oczach nieznajomych narciarek. Być może głębiej nie zajmują reżysera międzyludzkie układy a rodzaj hipokryzji, na jaką decydujemy się tworząc związki, żyjąc we współczesnych społeczeństwach.

Być może tym są góry w „Turyście”, lub tajemnicza postać sprzątacza. Są bezwzględnymi obserwatorami, którzy nie zniosą żadnego zakłamania i w ich obecności prawda dochodzi do głosu. Ten film wydaje się mówić o czymś bliskim psychoterapeutom, mianowicie o człowieku zagubionym w swoim świecie psychicznym, który tak jak bohaterowie, zdaje się zjeżdżać gdzieś w dół we mgle, nie wiedząc dokąd. Jednak gdy zaczyna odkrywać prawdę, okazuje się, że  czeka go długa i kręta droga.

Opracowanie: Olga Szczepańska