wtorek, 29 września 2015

Streszczenie dyskusji po filmie „Zwierciadło” Andrieja Tarkowskiego z udziałem psychoanalityka Dawida Bieńkowskiego


„Zwierciadło” jest filmem autobiograficznym, uważanym za jedno z największych dzieł Andrieja Tarkowskiego. Wszystko, co zostało pokazane jest prawdą, z wyjątkiem sceny umierania. Jak można się spodziewać po autobiografii, autor jest bardzo skupiony w nim na sobie, skrajnie narcystyczny. W tym kontekście tytuł  kieruje nas w stronę fundamentalnego dla psychoanalizy mitu o Narcyzie. Narcyz, zakochany w sobie, nie jest w stanie stworzyć z nikim żadnej relacji. Podobna jest sytuacja głównego bohatera „Zwierciadła”. Interpretując ten film w odniesieniu tylko do jego osoby, możemy na podstawie zlepków  wspomnień, snów i kronik filmowych, z których się składa, odtworzyć historię jego dzieciństwa, a może życia. Odsłania nam się wtedy intensywny związek z niedostępną emocjonalnie matką, być może pogrążoną w depresji po odejściu ojca.
Jeśli skupiać się na filmie jako opowieści o życiu Tarkowskiego, tytuł „Zwierciadło” może mieć także odniesienie do psychoanalitycznego terminu „odzwierciedlanie” Donalda W. Winnicotta. W tej teorii kluczowy dla rozwoju umysłu dziecka jest umysł matki. Dostrajając się do potrzeb niemowlęcia, przetwarza ona jego surowe stany emocjonalne i oddaje mu je w formie możliwej do przyjęcia. W ten sposób kształtuje się psychika dziecka. Doświadcza ono siebie dzięki kontaktowi z matką. Przegląda się w jej umyśle – stąd właśnie termin „odzwierciedlanie”. Można postawić hipotezę, że skupiona na sobie filmowa matka Tarkowskiego nie do końca temu podołała. Być może dopiero gdy szamanka mająca uleczyć go z jąkania mówi „spójrz mi w oczy”, ma miejsce odzwierciedlenie, dzięki któremu bohater osiąga wewnętrzną integrację. Ten psychologiczny mechanizm możemy obserwować tu też na innej płaszczyźnie. Chaotyczne skrawki wspomnień oznaczające emocje, stany,  których znaczenia twórca sam dla siebie zdaje się nie rozumieć, przetwarzamy my –widzowie. Jesteśmy tu w roli zbiorowej matki i poddajemy umysłowej obróbce wymykające się słowom, nieuchwytne stany bohatera.  
Można ten film rozumieć także bardziej uniwersalnie, nie tylko jako autoportret Tarkowskiego, ale również jako opowieść o narodzinach artysty. Otwierająca go wspomniana scena z szamanką, jak i ostatnia, w której główny bohater idąc z matką po polu wydaje z siebie krzyk, tworzą klamrę. To, co pomiędzy nimi rozumiemy wtedy jako wydarzenia, które zbudowały Tarkowskiego – reżysera,  a matka z niewystarczającej, przeradza się w tą, dzięki której, lub przez którą, formuje się artysta. 
Oba powyższe tropy, odnosząc się jedynie do warstwy fabularnej, nie uwzględniają innego, bardzo ważnego aspektu filmu,  który przemawia do widza także na innym, głębszym poziomie. Używając języka psychoanalitycznego – na poziomie nieświadomym. To, co pozostaje nadal  niejasne to odpowiedź na pytanie, skąd się bierze zaskakująca siła oddziaływania „Zwierciadła”, ponieważ film wzbudza skrajne emocje. Będąc jednocześnie jednym z bardziej kanonicznych dzieł kinowych, spotkały go też słowa gorzkiej krytyki i niezrozumienia. Dawid Bieńkowski postawił hipotezę, że jest on skonstruowany na zasadzie procesu pierwotnego, co może być trudne w odbiorze. Oglądamy chaotyczny materiał, w którym linearność ustępuje porządkowi marzenia sennego. Film oddziałuje na widza pozawerbalnymi środkami, mówi do naszej dziecięcej części pomijając aparat pojęciowy. Podczas tworzenia powstało podobno dwadzieścia kopii montażowych, które znacząco się od siebie różniły. Ostateczny wybór Tarkowskiego wyłaniał się z nieświadomości jak sen, który nie może się dośnić. 
Ta hipoteza wydaje się tłumaczyć  bardzo osobiste wrażenie, jakie robi film. Tak jakby coś, co można by nazwać „poczuciem dzieciństwa” było wspólne lub takie samo u wszystkich. Parafrazując fragment listu nadesłanego do Tarkowskiego przez widza : „wszyscy tak samo czekamy na matkę i tak samo nie pamiętamy wyraźnie jej twarzy z czasu, gdy byliśmy dziećmi ”. Na taśmowy zapis procesu pierwotnego reżysera, o ile można tak powiedzieć, odpowiadamy naszymi procesami pierwotnymi, stąd też intensywność uczuć, których pochodzenie trudno intelektualnie wyjaśnić.  
Być może zarazem ocieramy się tu o jedną z definicji sztuki w rozumieniu psychoanalizy. Jest to kontakt jednej nieświadomości z drugą, nieświadomości odbiorcy z nieświadomością artysty. Tym samym powracamy do myśli, że film opowiada o psychologicznych źródłach twórczości i mimo że bardzo osobisty, niesie treści uniwersalne.

Opracowanie: Olga Szczepańska