Rozmowa rozpoczęła się
od początku, czyli od pierwszej sceny filmu – nauki pocałunku –
„jednej z najbardziej niezwykłych scen pocałunku w historii kina”
(Jan Topolski). Agnieszka Leźnicka-Łoś zaproponowała dwa sposoby
myślenia o bohaterce filmu. Pierwszy, w którym „niezwykły
pocałunek”, obawa przed seksualnością, „prywatne języki”
Mariny, czy inne oznaki jej odmienności są wynikiem regresji do
zachowań dziecięcych w obliczu czegoś, czemu trudno stawić czoła
– jak dorosłość z jej zadaniami, a także umieranie ojca. I
drugi sposób myślenia, czy „diagnozy”, w którym inność
Mariny jest raczej wynikiem deficytu i braku możliwości podjęcia
zadań dorosłości. Te dwa punkty widzenia i dylemat, jak patrzeć
na Marinę, a także na całą opowiedzianą w filmie historię,
której bohaterem jest być może również Grecja, czy miasto, w
którym toczy się akcja, były kontynuowane w odniesieniu do innych
wątków filmu.
Te wątki to – w
warstwie fabularnej – wątek
umierania, przygotowywania się na śmierć i towarzyszenia umieraniu
ojca
oraz wątek wchodzenia w seksualność, oba – mówiła
psychoterapeutka – inicjacyjne, jako że zarówno
własna śmierć, jak i „pierwszy raz” zdarzają się
tylko raz. W dyskusji pojawił się wątek różnych języków,
czy „języków prywatnych”, próba rozumienia filmu
poprzez filtr opozycji natura – kultura, rozważania na temat
utraty przez Marinę matki oraz związanej z tym brakiem relacji
bohaterki z własną kobiecością.
Różne, „prywatne
języki”
Spora część dyskusji
przebiegała wokół metafory „różnych języków”. Część
dyskutujących widziała raczej to, co w „prywatnych językach”
bohaterki (zachowania „zwierzęce”, gry językowe, dziwne kroki)
jest niedostatkiem, a więc to, że takie języki nie umożliwiają
porozumiewania się z szerszym światem, ze społeczeństwem. Inni
podkreślali fakt, że jakiś język i jakiś rodzaj komunikacji i
doświadczania bliskości był dla bohaterki możliwy, zarówno w
relacji z ojcem, jak i z przyjaciółką. Marina stworzyła też swój
prywatny język z „inżynierem” (znaczące jest jednak to, że
nie poznajemy jego imienia), z którym rozwijała relację seksualną,
ale można pytać, czy ich język coś zbudował, czy coś z tej
relacji zostało. Ostatnia wspólna scena – mówiła Agnieszka
Leźnicka-Łoś – zdawała się pokazywać dwie samotne osoby,
które się nie znają i nic o sobie nie wiedzą. Można powiedzieć,
że na tym polega różnica między językiem prewerbalnym i
werbalnym – że ten pierwszy rozumieją najbliżsi z otoczenia
dziecka, a ten drugi wprowadza dziecko w świat społeczny. W filmie
oprócz języka zwierząt sir Attenborough, ministerstwa dziwnych
kroków, gier językowych ojca i córki, czy pełnej analizy relacji
seksualnej, jest też język francuskich piosenek o miłości,
których młode kobiety się uczyły i które wydawały się wnosić
„normalne” młodzieńcze życie i pragnienia. Można więc
powiedzieć, że „Attenberg” to film o poszukiwaniu języka,
umożliwiającego komunikację.
Natura i kultura
Tytuł filmu, pochodzący
od przekręcenia przez przyjaciółkę bohaterki nazwiska sir Davida
Attenborough na „Attenberg”,
wprowadza motyw rozłączności, wzajemnej interakcji i próby
łączenia natury z kulturą.
Sir Attenborough robi programy o życiu zwierząt, które Marina z
ojcem oglądają i z których bohaterka „uczy się życia”. Wyraz
„Attenberg” kojarzy się natomiast z nazwą miasta, a miejsce, w
którym żyją bohaterowie jest jednostajnym i podupadającym
miastem, wybudowanym u początku życia Mariny przy powstałych tu
kopalniach, a obecnie miastem wyeksploatowanym przez przemysł,
obrazem przegranej obustronnie walki człowieka z naturą.
Budowniczym tego miasta był ojciec głównej bohaterki. Ostatnia
scena, w której długo oglądamy ujęcie dźwigu kopiącego w ziemi,
po tym, jak Marina rozrzuciła nad morzem prochy ojca przynosi myśl,
że cała ziemia jest prochami po zmarłych, śladem lub grobem tego,
co przeminęło i że z tego lub na tym próbujemy budować. A także
że ważną częścią człowieka jest natura, „ziemia”, coś
pierwotnego i biologicznego, coś, co nie jest do wypowiedzenia w
żadnym języku.
Pytanie o prognozę
Wiemy, że Marina straciła
matkę, wydaje się też, że oprócz realnego braku matki, bardzo
mało było w życiu bohaterki pamięci czy wiedzy o matce – w
filmie wyglądało to tak, jak by ojciec jej nie wprowadzał, nie
przypominał, być może w ten sposób radząc sobie z jej utratą.
Podobnie jak w opowiadanej przez ojca historii Grecji nie było
ciągłości, tak nie było ciągłości w życiu Mariny – nie
wiedziała, jak się odnieść do swojej kobiecości, co o niej
myśleć, nie miała z kim się w tej sprawie identyfikować. Jej
tęsknotę za matką widać w fascynacji piersiami, które nie tyle
ją pociągały, co raczej przyciągały, tak jak by do nich
tęskniła. Ojciec Mariny natomiast sam mówi, że niewiele jej
ofiarował, niewiele nauczył z tego, co trzeba umieć, żyjąc w
świecie. Ojciec jest architektem wyeksploatowanego miasta, być może
obraz miasta jest obrazem jego wnętrza, być może także wnętrza
bohaterki?
W dyskusji mniej lub
bardziej wyraźnie pojawiało się pytanie, czy bohaterka wyruszy w
bardziej społeczne, werbalne, człowiecze, a nie „zwierzęce”
życie, czy opuści zniszczony krajobraz i spróbuje go wypełnić
czymś żywszym. Odpowiedzi padały różne – m.in. to, że nie
pojechała z prochami ojca do Hamburga może pokazywać, że nie
miała odwagi rozpocząć takiej podróży. Również relacja Mariny
z mężczyzną wydawała się nie przynieść żadnej stałej zmiany.
Jednocześnie odpowiedzią może
być dostrzeżenie zmiany, którą bohaterka przechodzi w trakcie
filmu – od lęku i odrzucenia seksualności do podjęcia próby
zbadania tego obszaru życia. Odpowiedź może także przynosić
scena, w której Marina najpierw wielokrotnie wypowiada
swoje imię w odpowiedzi
na pytania ojca, a potem jak gdyby mu się przedstawia, tak, jak by
właśnie stała się sobą.
Spotkanie zakończyło się
przygotowanym przez Agnieszkę Leźnicką-Łoś cytatem z Kultury
jako źródła cierpień Freuda: „(...) szczęścia w życiu
poszukuje się przeważnie w rozkoszowaniu się pięknem w każdej
sytuacji, w której jawi się ono naszym zmysłom i naszemu osądowi
– pięknem ludzkich form i gestów, obiektów naturalnych i
krajobrazów, wytworów sztuki, a nawet nauki. Owo estetyczne
nastawienie do celu życiowego oferuje niewielką ochronę przed
zagrażającymi cierpieniami, ale za to wiele może zrekompensować.”
(S. Freud, Pisma społeczne, 2009)
Dyskusję
streściła Julia Jastrzębska
‘Attenberg’,
OdpowiedzUsuńsplot – wkroczenie seksualności, wkroczenie śmierci,
wspólna jest tu chyba niemożliwość (u)symbolizowania tego i tego,
w przypadku córki oznacza to szybkie nagłe dorastanie
a nieobecność matki wymusza jakiś przeskok,
nie ma szans na identyfikację kobiecą
gdy wkracza do nieznanego świata – seksualności,
choć moim zdaniem Marina i tak świetnie sobie radzi,
choćby sięgając poza własny horyzont,
do nieznanego języka – francuskich piosenek o miłości,
i piosenek zespołu Suicide
w ostatniej rozmowie z ojcem - gdy ten zwraca się do niej
zdrobnieniem imienia - córka mówi 'nie' i prosi
by ojciec zwrócił się do niej w dojrzałej formie imienia,
i jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz,
i córka wita się z ojcem – „Marina”, „Tata”
to jednocześnie pożegnanie,
(i) coś już symbolicznego
potem w końcowej łóżkowej scenie z inżynierem Marina już nie gada,
za to 'go' przyjmuje i obejmuje – i to jest już akt seksualny,
nie symboliczny,
bliższy światu zwierząt
pokazanemu w filmach Sir Davida Attenborough
obie sceny kojarzą się z wkroczeniem w dojrzałość,
w przyjęcie dojrzałości.
Mimo wszystko ten kolejny grecki film
wydał mi się optymistyczny w porównaniu z filmem 'Kieł',
z filmem przesyconym przemocą działań i znaczących,
nie dających szans na wykroczenie za ‘mur domu’
w świat zewnętrzny i dojrzałość,
na choćby pozorną spójność języka i świata,
na jakieś metaforyzowanie rzeczywistości,
a tu w ‘Attenberg’ ojciec i córka bawią się słowami,
Tu w ‘Attenberg’ ojciec mówi wprost do córki
o ograniczeniach swego modernistycznego świata,
‘niewiele cię nauczyłem’ o świecie,
i tym ‘niewiele’ otwiera furtkę na zewnątrz miasta
w którym żyją i umierają.
Jako architekt ojciec trochę przypomina inżyniera
z książki (i filmu) 'Homo Faber',
ojca którego inżynierskie podejście do świata
buduje tylko tyle co architektura pokazana w ‘Attenberg’
– doskonały ale nietrwały materialny świat,
który kiedyś rozpuści się niczym góra lodowa
i nic tu nie pomoże równie współczesna ‘inżynierska’ medycyna,
ojciec umiera, jego modernistyczny świat nie daje oparcia
ani jemu ani córce w spotkaniu z seksualnością i śmiercią,
w ‘Attenberg’ z obrazów mam przed oczami nie zubożoną ziemię
i dziwne prawie bezludne miasteczko po którym defilują przyjaciółki
lecz morską zatokę, w której córka chowa prochy ojca,
martwy ojciec jest ojcem symbolicznym
zatoka i morze otwierają się na widnokrąg świata,
na nie-śmiertelność
– coś co pociągnęło kiedyś Greków Iliady i Odysei,
i co zostało przez Homera – na wieki – usymbolizowane
tu reżyserka filmem powraca do miasta swego dzieciństwa
i z tej indywidualnej perspektywy, opowiada o uniwersalnym dojrzewaniu,
dojrzałości i możliwych i niemożliwych do przekroczenia ograniczeniach
WK