piątek, 1 marca 2013

Streszczenie dyskusji po filmie Simona Pummella „Shock head soul” z udziałem psychoanalityka Wojciecha Hańbowskiego i filozofa Krzysztofa Wolańskiego


Film Simona Pummella, określany jako kreacyjny dokument, czy eksperyment wizualny, opisuje znany w świecie od ponad 100 lat przypadek paranoi niemieckiego sędziego – Paula Schrebera. W swoim „Pamiętniku nerwowo chorego” umieścił on zapis drogi, którą przeszedł, walcząc o wypuszczenie ze szpitala psychiatrycznego, w którym był przetrzymywany wbrew swojej woli. Zygmunt Freud zwrócił uwagę na postać Schrebera i opisał jego przypadek w eseju „Psychoanalityczne uwagi o autobiograficznie opisanym przypadku paranoi” między innymi z powodu ogromnej pasji dociekania, która łączyła obu, a którą film ujął w niewielkim stopniu – mówił Wojciech Hańbowski.

Pierwsza część dyskusji dotyczyła wkładu Freuda w rozumienie psychozy, czy paranoi, jak określał ją Freud. Krzysztof Wolański wskazał na fakt, że w tym czasie Freud  zajmował się teorią nerwicy i tym aparatem pojęciowym posługiwał się w próbie rozumienia przypadku Schrebera. Musiało to spowodować wiele błędów, jako że – według filozofa – ówczesnej teorii Freuda dotyczącej nerwicy nie można stosować do przypadku psychozy. Psychoanalityk nie zgodził się z powyższym ujęciem, mówiąc, że pacjenci Freuda, których on określał mianem cierpiących na nerwicę, dzisiaj niejednokrotnie zdiagnozowani by byli jako psychotycy. Goście natomiast zgodzili się, że przypadek Schrebera miał duży wpływ na rozwój teorii psychoanalitycznej – kolejne pokolenia mierzyły się z nim, szukając nowych sposobów rozumienia psychozy. Hańbowski mówił też o dylemacie etycznym Freuda – czy wolno dokonywać psychoanalizy pacjenta, który żyje, bez jego zgody. Freud zdecydował się na to biorąc na poważnie wskazania Schrebera z „Pamiętników”, gdzie sędzia powtarzał, że ma nadzieję, że jego przypadek zostanie wysłuchany i zrozumiany. W dalszej części dyskusji Wolański podkreślał też, że Freud zrobił rzecz niesłychaną w owych czasach – „posłuchał wariata”, uznał, że wszystko, co Schreber pisze w „Pamiętnikach” ma sens i jest właśnie prośbą, wołaniem o nadanie znaczenia jego myśleniu.

Pytania od publiczności dotyczyły w dużej mierze wpływu ojca Schrebera na powstanie choroby sędziego, jako że w filmie hipoteza o takim wpływie jest wyraźna. Głosiłaby ona, że Moritz Schreber, znany w owym czasie ortopeda, autor podręczników zdrowego wychowania dzieci, znęcał się nad synem za pomocą przyrządów ortopedycznych do prostowania, wzmacniania mięśni itp. Obaj goście  mówili o braku danych na poparcie takiej hipotezy, a nawet o danych jej przeczących. Natomiast ponieważ rozdział trzeci „Pamiętników”, w którym zawarte były zapiski o rodzinie Schrebera, został zniszczony, to brak ten rodzi możliwość wielu spekulacji. Przez siostry Schrebera ojciec zapamiętany był jako łagodny i opiekuńczy, do czasu poważnego wypadku, po którym w dużej mierze wycofał się z kontaktu z dziećmi i zaczął pisać swoje podręczniki. Przed nim, do ok. 12 roku życia Paula, był raczej nietypowym jak na tamte czasy ojcem – dużo czasu poświęcał dzieciom, chodził z nimi na spacery, uczył jeździć na łyżwach, a w kwestii dyscypliny nie różnił się od innych ojców z tamtej epoki. Hańbowski podkreślał widoczną w „Pamiętnikach” i w życiu Schrebera identyfikację ze skrupulatną, konsekwentną postawą ojca, przeświadczeniem, że systematyczna praca da rezultaty, którego skutkiem było wyzdrowienie sędziego. Moritz Schreber został użyty do krucjaty przeciwko wiktoriańskiemu wychowaniu, dobrze pokazanemu w poprzednim filmie cyklu,  „Bialej wstążce” Henekego – mówił Krzysztof Wolański.  

W odniesieniu do zagadnienia „szukania winy w rodzicach” Hańbowski podkreślał, że psychoanaliza zajmuje się badaniem wnętrza człowieka, które nie odbija 1:1 świata zewnętrznego, postacie ze świata wewnętrznego podmiotu nie są wierną kopią realnych opiekunów. Z trudnych warunków wychodzą czasem ludzie, którzy dobrze radzą sobie w życiu, a z dobrych domów – osoby źle funkcjonujące. Psychoanaliza tłumaczy to w taki sposób, że dziecko może wyłuskać z obrazu rodziców dobre, pomocne fragmenty i do nich odwoływać się w dorosłym życiu, może też, przeciwnie, zauważyć, odczuć i odtwarzać to, co najtrudniejsze i najbardziej zaburzające w jego opiekunach.

Jak zatem myśleć o przyczynach choroby Schrebera? Hańbowski zwraca uwagę na fakt, ujęty w filmie, a nieznany Freudowi, że żona Schrebera sześć razy poroniła, a w roku poprzedzającym hospitalizację Schrebera urodziła syna, który zmarł. Na to nałożyła się porażka Schrebera w wyborach do Reichstagu. Można więc powiedzieć, że sędzia był bardzo rozczarowany rzeczywistością i że proces psychotyczny był odpowiedzią na to rozczarowanie. Wizję, że jest kobietą i że zapłodniony przez Boga sam może urodzić dziecko można rozumieć jako próbę odbudowania świata, zgodnie z własnymi życzeniami.  

W filmie ważną postacią jest doktor Flechsig – psychiatra, który leczył Schrebera, sędzia pisał o nim, że jest „mordercą duszy”. Był on – mówił Krzysztof Wolański – przedstawicielem panującego wówczas nurtu w psychiatrii, w którym pojęcie duszy zastąpiono pojęciem mózgu. Wcześniej dominowało podejście kantowskie, które utożsamiało szaleństwo z niemoralnością. Podejście Flechsiga z jednej strony zatem otwierało możliwość leczenia, poprzez postrzeganie choroby, a nie zła, ale jednocześnie powodowało uprzedmiotowienie pacjenta. Flechsig nie widział osoby, która coś do niego mówi, taką osobę zobaczył dopiero Freud. Dobrze obrazuje to scena z filmu Pummella, w której widzimy 2 anatomiczne modele – mózgu i ucha. Mózg można odnieść do Flechsiga, ucho zapowiada Freuda oraz to, co było leczące dla Schrebera – wyobrażenie kogoś, kto go słucha i w ten sposób umożliwia integrację jego przeżyć. Ponieważ Schreber nie spotkał osoby, która by z powagą słuchała tego, co mówi, stworzył ją dla siebie – „Pamiętniki” są skierowane do „jakiegoś ucha”, a ich pisanie było procesem samoleczenia Schrebera.  

Wojciech Hańbowski podkreślał też, że kluczową diagnozą w procesie psychoanalitycznym jest ta dotycząca możliwości porozumiewania się – „Najpierw sprawdzam, czy rozumiem, co mówi pacjent, a potem, czy pacjent rozumie to, co ja mówię. Dopóki możemy się porozumiewać, leczenie jest możliwe.” Nie znaczy to, że psychoanalityk nie diagnozuje pacjenta, robi to nieustannie, ale ważne, żeby taka diagnoza nie przesłaniała osoby. Zrozumienie pacjenta nie polega na odkryciu jednej prawdy, czy przyczyny choroby, ale na konsekwentnym odkrywaniu i opisywaniu wielu czynników, które składają się na to, kim ktoś w danym momencie jest. To próba zmiany tego, co dysfunkcyjne na coś, co będzie funkcjonalne.


Dyskusję streściła Elżbieta Wejman-Remiszewska

2 komentarze:

  1. Co tak pchnęło Paula w ten świat?


    Okrutny ojciec? i w końcu nie-głupi ("stupid'") syn,
    który w końcu przestaje milczeć i
    głośno ("aloud") wypowiada coś co czuje,
    że niekoniecznie jest jego głosem
    ale jest też czymś w co wierzy głęboko?

    Czy też pragnienie uwielbianej żony urodzenia dziecka,
    co jej nie dane z boskich wyroków?
    - może Paul dlatego staje się żoną Boga,
    i kobietą by to pragnienie dziecka mogło się ziścić?


    Do tego wszystkiego, wkracza ta cała maszyneria,

    "from God to my own body:
    the Holy Mechanism of the Writing Down Machine"

    "the Writing Down System contains
    every word in every language known to Man."

    i

    "I can not say with certainty who does the writing down."


    Jeszcze w szpitalu, powtarzająca się scena gdy mówi prze zaciśnięte zęby
    'why don't you ... aloud'

    I wyjście - na pewien czas - z tego świata,
    w sądzie - w miejscu prawa - gdzie występuje mówiąc głośno we własnej obronie,

    WK

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bardzo wciąż niektórzy badacze i psychoanalitycy odpychają od siebie myśl o "winie rodziców" w tworzeniu się choroby psychicznej. Widać, że powinni poczytać Alice Miller, bo chyba nie rozumieją, jak ważna jest relacja dziecko-rodzic w konstruowaniu ludzkiej podmiotowości. Podręczniki Moritza Schrebera o wychowaniu dzieci były bardzo popularne w Niemczech w I połowie XX wieku i wpisywały się tym samym w szeroko pojęty nurt "niemieckiej pedagogiki" tego czasu. Jej fundamentem było sprowadzenie dziecka do poziomu niewolnika, tłumienie w nim cech indywidualnych, uczuć, emocji, spontaniczności jako przejawów własnej woli dziecka, którą za wszelką cenę należało złamać. Może najpierw prelegenci powinni zapoznać się z tymi podręcznikami wychowania, a potem dopiero rozgrzeszać "wiktoriański system pedagogiczny"? Co za bzdury powiedział jeden z nich - że powodem choroby Schrebera mogło być poronienie żony lub praca jako sędzia. To były tylko wyzwalacze choroby, ale ona sama powstała w wyniku zaburzonej relacji pomiędzy dzieckiem a rodzicem! Co to w ogóle za argument, że nie wolno zwalać wszystkiego na rodziców, bo z wielu zaburzonych rodzin biorą się zdrowi dorośli, a z wielu zdrowych - chorzy, i że to wszystko bierze się nie tylko z dzieciństwa. W jakiż to niby sposób wiadomo, czy rodzina "zdrowa" jest naprawdę zdrowa? Bo wszystko układa się pozornie dobrze? Co to za argument, że dzieci wychowywane w tej samej rodzinie bywają różne i że nie można obarczyć winą rodziny? A czy przypadkiem często dzieci nie są różnie traktowane w obrębie 1 rodziny? Należy nie ufać pozorom i naprawdę patrzeć głębiej, zwłaszcza gdy się jest intelektualistą czy psychoanalitykiem.

    OdpowiedzUsuń