Tekst opublikowany na stronie www.film.gildia.pl
Drogi Martinie,
Poprosiłeś mnie, bym skreślił kilka słów na użytek materiałów prasowych do filmu.
Podsumowanie w kilku zdaniach tego "czegoś", co urasta w dziwnie złożone dzieło, któremu poświęciło się większość swego czasu i energii podczas półtora roku pracy nad nim, jest dla mnie zawsze trudne, a nawet niemożliwe.
Co więcej myślę, że bardziej niż inne moje filmy, CODE INCONNU opiera się temu procesowi i jeszcze trudniej sprowadzić go do jednego prostego "tematu". Dochodzę do wniosku, że sprowadzając go do najbardziej oczywistych pojęć, których dotyczy (babilońskie rozproszenie języków, niemożność porozumienia, chłód społeczeństwa nastawionego na konsumpcję, ksenofobia etc.), nie unikniemy steku banałów. Zawsze tak się dzieje, gdy staramy się wyabstrahować poszczególne "tematy". Do tego celu wystarczy według mnie krótkie streszczenie.
Ponadto niewiele da się powiedzieć w odłączeniu od estetycznej struktury filmu. Gdyby było inaczej, napisałbym raczej artykuł do prasy, nie zaś kręcił film. Nie sądzę, by moje zdanie dotyczące owych "tematów" mogło kogokolwiek zainteresować – nawet nie powinno – nie jestem kimś, kto "feruje wyroki". To, co jest zajmujące w stole, to jego jakość, kształt, funkcjonalność, sposób, w jaki zostało uformowane tworzywo, z którego powstał, nie zaś opinia stolarza na jego temat.
Jedyne, co mogę powiedzieć po ukończeniu filmu, a co może w ogóle kogoś obejść, to przedstawić pytania, które zmotywowały mnie do zrealizowania tego projektu, gdyż mój film nie jest niczym innym, jak tylko próbą znalezienia możliwych rozwiązań dla pewnych sytuacji.
Żadne z tych pytań nie jest nowe, wszystkie są zaś reprezentatywne dla trendów panujących obecnie w świecie mediów. Naturalnie są to tylko wybrane pytania i to wybrane arbitralnie, mam jednak nadzieję, że oddają w jakiś sposób nastrój intelektualny, który przywiódł mnie do nakręcenia CODE INCONNU.
Czy prawda jest wypadkową tego, co słyszymy i widzimy?
Czy można przedstawić rzeczywistość?
Co dla obserwatora czyni dany obiekt prawdziwym, wiarygodnym czy raczej godnym uwierzenia weń?
Jaką odpowiedzialność ma animator marionetek, jeśli marionetki idealnie naśladują prawdziwe życie?
Czy w świecie ruchomych obrazów złudzenie i rozczarowanie są bliźniaczymi pojęciami, czy też są jedynie silnie ze sobą związane?
Czy odpowiedzi to kłamstwa?
Czy pytania to odpowiedzi?
Czy urywek jest estetyczną odpowiedzią na fragmentaryczną naturę naszej zdolności postrzegania?
Czy montaż jest symulacją całości?
Czy precyzja jest kategorią estetyczną, czy moralną?
Czy aluzja może zastąpić opis?
Czy to, co pozostaje poza obrazem filmowym jest bardziej precyzyjne, niż to, co się w nim znajduje?
Mam nadzieję, że nie rozczarowałem zbytnio ani Ciebie, ani przyszłych czytelników materiałów prasowych tego filmu.
Z najlepszymi życzeniami. Michael Haneke
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz