poniedziałek, 9 grudnia 2013

Fragment artykułu Wojciecha Hańbowskiego pt. „Trudna miłość. Pomiędzy wstrzemięźliwością a nadużyciem”


Oczy szeroko zamknięte, film wyreżyserowany przez Stanleya Kubricka na podstawie noweli współczesnego Freudowi, wiedeńskiego lekarza i pisarza, Artura Schnitzlera, jest opowieścią o lekarzu, doktorze Billu, który stał się uczestnikiem niesamowitych przygód. Na pewnym wystawnym przyjęciu został poproszony przez gospodarza o udzielenie pomocy młodej i pięknej kobiecie, która straciła przytomność w trakcie przygody seksualnej, jaką miała z owym gospodarzem. Doktor Bill okrył nagą kobietę, reanimował ją, zdiagnozował zapaść po nadużyciu narkotyków, a następnie w kilku słowach zawierających szacunek, jakim lekarze darzą pacjentów, zlecił podjęcie leczenia odwykowego.
W dalszej części filmu młody lekarz zostaje stopniowo wciągany w szereg fantazji i zdarzeń seksualnych, które wzmagają jego ciekawość i ekscytację. W końcu trafia na tajne przyjęcie, na którym zamaskowani mężczyźni i kobiety uczestniczą w mistycznej orgii. Niemal od początku opiekuje się nim tajemnicza kobieta, która w momencie zdemaskowania jego nieuprawionego uczestnictwa w orgii ratuje go z opresji, prosząc sąd społeczności o przyjęcie jej w ofierze, czym, jak się wydaje, ocala mu życie.
Nazajutrz doktor Bill kojarzy wiadomość o tajemniczej śmierci kobiety z orgią i kiedy ogląda zmarłą w prosektorium rozpoznaje w niej kobietę, której kiedyś pomógł dojść do przytomności na przyjęciu u przyjaciela. Domyśla się wtedy, że to ta sama kobieta poświęciła się dla niego podczas balu maskowego.
Jednym ze wspólnych wątków łączących Ostatnie tango w Paryżu i Oczy szeroko zamknięte jest motyw seksu, który łączy mężczyzn ze starszego pokolenia, można by rzec, pokolenia ojców i dziadków, z młodymi kobietami. Ponieważ to zjawisko jest często spotykane w życiu codziennym, wielu badaczy odczytuje w obu filmach aluzję, lub nawet krytykę dyktatu męskiego establishemntu, który doprowadza do szeregu nadużyć, w tym gwałtu na prawach i tożsamości kobiecej. Forma i treść filmu ponownie przywołuje orfejski motyw schodzenia do piekieł ludzkiej nieświadomości.
Ponadto w filmie Oczy szeroko zamknięte, podobnie jak w Ostatnim tangu w Paryżu, seks zostaje ponownie przedstawiony jako enklawa zamaskowana, wyizolowana i sprowadzona do realizacji czystych fantazji erotycznych, po to, aby czysta ekscytacja oddalała ziemskie lęki. W tym kontekście film Oczy szeroko zamknięte jest również historią poświęcenia przez starszego mężczyznę swoich seniorskich cech, jak na przykład zdolność do dawania ochrony, lojalności, obrony godności i respektu dla prawdy, na rzecz ekscytacji, która uwalnia go od przygniatającego uczucia upływającego czasu. Jednak film ten zawiera jeszcze jeden istotny motyw reprezentowany przez postać młodego lekarza. Doktor Bill został uratowany przez młodą kobietę pragnącą zrobić dla niego coś więcej, niż obdarzenie go seksualną przyjemnościątymczymś więcejbyło poświęcenie własnego życia. Była to ta sama kobieta, która wcześniej, pomimo swej wyzywającej urody, nie stała się dla niego obiektem seksualnym, ale pacjentką, której zaoferował pomoc lekarską. Uszanowanie jej godności w trudnym dla niej momencie, zostało odwzajemnione. A zatem doktor Bill jest uosobieniem mężczyzny, któremu nie obce pragnienia i pokusy seksualne, ale jednocześnie, w gruncie rzeczy, trzymane w ryzach. Ryzy te nie pozwalają, by pokusy seksualne zdominowały jego cechy rodzicielskie i zasady lekarskie, nawet jeśli jest bliski pożądania tego, co wywołuje w nim ekscytację.


 

sobota, 7 grudnia 2013

Streszczenie dyskusji po filmie "Gra" Rubena Östlunda z udziałem prof. Ireneusza Krzemińskiego - socjologa, Roberta Sadowskiego - psychoanalityka, Jana Topolskiego - krytyka filmowego oraz publiczności


Co ciekawi socjologa, a co psychoterapeutę w filmie „Gra” – pytał moderujący dyskusję Jan Topolski.

Film ten – odpowiadał profesor Ireneusz Krzemiński – pokazuje jak dalece człowiek jest istotą społeczną i co to znaczy być istotą społeczną na wielu różnych planach. Bardzo precyzyjnie jest w „Grze” ujęte, jak powstaje lojalność grupowa i ile jest przemocy w utrzymywaniu tej lojalności, a także jak ofiary stają się katami, a kaci ofiarami. Temat lojalności dotyczy również świata norm, głęboko zinternalizowanych przez szwedzkie społeczeństwo, skupiających się w dużej mierze na porządku i bezpieczeństwie, ale – jak widać to w filmie – czyniących człowieka kompletnie bezradnym wobec każdej sytuacji, która nie jest ujęta w tych normach, która „nie powinna się zdarzyć”. Film pokazuje klęskę tego, co nazywamy wielką ideą multikulturalizmu, czyli włączania różnych grup imigrantów w dominujące społeczeństwa europejskie. Okazało się to trudne nie tylko dlatego, że ci ludzie mają utrudniony rozwój i tzw. awans społeczny, ale również dlatego, że pojawiają się takie zjawiska jak to pokazane w filmie – że pozycja ofiary zostaje użyta do czerpania różnorakich profitów, że sytuacja naznaczenia jako tych, którym należy pomagać, jest wykorzystywana. Co jest wspierane przez poprawność polityczną i nakazywane przez nią nie reagowanie na sytuacje, które w innym układzie budziłyby ostrą reakcję. Odkryciem dla projektantów idei multikulturalizmu było to, że ci, którzy są szczególnie ochraniani, promowani, stwarza im się specjalne warunki, oni właśnie mogą to wykorzystać w taki sposób, który będzie całkowitą kontestacją porządku, w którym żyją.

W filmie jest też szereg smaczków socjologicznych – mówił prof. Krzemiński, np. to, że dwójka białych chłopców koleguje się z chłopcem azjatyckiego pochodzenia. Badania w Polsce (m.in. prof. Lewickiej) pokazują, że stosunek do osób azjatyckiego pochodzenia jest bez porównania bardziej życzliwy, niż do ciemnoskórych, czy do osób pochodzenia arabskiego. Jak widać w filmie, nie jest to tylko specyfika Polski – John jest zdecydowanie lepiej zintegrowany ze szwedzkim społeczeństwem, niż grupa chłopców ciemnoskórych, choć jest z kolei typowany na „kozła ofiarnego” w swojej grupie.

Gra” dobrze się też nadaje do rozmowy o więzi społecznej w społeczeństwach, w których podobnie jak w Szwecji wszystko jest zinstytucjonalizowane, poukładane, wzajemne oczekiwania członków społeczeństwa są jasno określone. W takim kontekście prawie nie ma miejsca na spontaniczne reakcje, w filmie na sytuację bójki w autobusie reaguje jeden człowiek i to ze starszego pokolenia.

Robert Sadowski, przekładając słowa prof. Krzemińskiego mówił o tym, że pobłażliwość i surowość są jak awers i rewers tego samego nieadekwatnego traktowania. W odpowiedzi na pytanie o punkt widzenia psychoterapeuty opowiadał o mechanizmie rozszczepienia i projekcji identyfikacyjnej, czyli o tym, jak zarówno pojedyncze osoby jak i całe grupy społeczne mogą rozdzielać własne doświadczenia, przeżycia, myśli, czy uczucia na „dobre” i „złe” , i te „złe”, niechciane, odpychać od siebie, żeby pozostawać w świecie idealnym. Są one wówczas widziane w innych oraz spodziewane od tych innych, w których zostały umieszczone. Być może taki mechanizm dotyczy zagadnienia agresji w „kulturalnym, europejskim, schludnym społeczeństwie” – kulturalni biali Europejczycy nie chcą przeżywać swojej agresji, więc widzą ją w odróżniających się kolorem skóry imigrantach. A ci – zgodnie z mechanizmem identyfikacji projekcyjnej – muszą ją przyjąć i zachowywać się według wyznaczonej im roli. Tych pierwotnych mechanizmów – rozszczepiania i projekcji – używamy częściej w sytuacjach zagrożenia, a więc żeby używać ich mniej, potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa. Wydaje się, że normy zinternalizowane w pokazywanym w filmie społeczeństwie nie dają poczucia bezpieczeństwa. Że więcej jest tu „litery” prawa, niż „ducha” prawa, nie ma prawdziwego zaangażowania – mówił psychoanalityk.

Dyskusja toczyła się m.in. wokół pytania o to, jakie normy są zinternalizowane. Jedna z odpowiedzi brzmiała: zinternalizowane jest sprzątanie – kobieta przecierająca szybę po tym, jak dotykał jej chłopiec pochodzenia azjatyckiego; sprzątaczka zamiatająca przystanek, na polecenie której wszyscy, zarówno przestępcy, jak i ofiary grzecznie podnoszą nogi, umożliwiając wymiecenie śmieci spod siedzeń; kierowca autobusu, który nie interweniuje w sytuacji bójki, ale kiedy się ona kończy – naprawia drzwi, sprząta pojazd. Można powiedzieć, że w ten sposób usuwane są uczucia, treść, tak że zostaje tylko forma, czy wspomniana „litera” prawa. Gubi się wówczas sens tych norm, nie można się skomunikować, przekazywać treści, a to co jest sprzątane musi zostać gdzieś umieszczone, nie znika. Podkreślano totalność nastawienia na procedury, na pozorny porządek, zestawione z brakiem zainteresowania tym kogo i jakiej sytuacji te procedury dotyczą. „Ma być czysto i wszyscy powinni mieć bilety”, jeśli dzieje się coś spoza tych norm, jak przemoc, którą film jest przesiąknięty, to jest to niewidzialne, a wszyscy nadal zajęci są sprzątaniem i sprawdzaniem biletów. Taka sytuacja świadczy o chęci zanegowania całego obszaru doświadczenia związanego z agresją, ale też uniemożliwia troskę. W filmie – mówił ktoś z publiczności – jest nie tylko podział na białych i kolorowych, ale też na dorosłych i dzieci, mówiąc inaczej „Innym” są nie tylko imigranci, ale również dziecko. I wydaje się, że dzieci są tam zupełnie same, tak w rodzinie autochtonów, jak i imigrantów, dorośli, rodzice się nie pojawiają, nie oddzwaniają, nie pokazują się. Nikt inny też nie bierze na siebie roli rodzica – ani poproszone panie w kawiarni, ani kierowca autobusu, ani na koniec kontroler biletów. Policja nie może być wezwana. Tak naprawdę w tym opiekuńczym państwie nie ma zatem funkcji kontrolująco-opiekuńczej.

Łączy się z tym pytanie o to, dlaczego chłopcy sami się nie bronili, nie buntowali, nie pytali „co tu się dzieje”, „czego chcą sprawcy”, dlaczego ktoś, kto jest atakowany – poddaje się temu, dlaczego przemoc go paraliżuje. Chłopcy z rodzin imigranckich w filmie nie mają zinternalizowanych norm społecznych, ale kierują się popędowymi, natomiast biali chłopcy – mówiono z publiczności – byli odcięci od całej sfery instynktualnej, nie mieli kontaktu ani ze swoją agresją, ani z możliwością troszczenia się o siebie, co jest skutkiem braku opieki i troski doświadczanej od opiekunów. Jeśli brakuje troski i adekwatnych działań rodziców, dziecko nie ma jak nauczyć się troski o siebie. Jednocześnie byli za mali na to, żeby móc korzystać ze sfery norm, żeby posługiwać się dojrzałym superego, byli więc w tej sytuacji kompletnie bezradni.

Robert Sadowski opisywał mechanizm związany ze sztywnymi normami, który uniemożliwia myślenie – mamy w stosunku do obcych, brudnych, czy źle wykształconych etc. uczucia, których mieć nie chcemy, bo nie chcemy się widzieć jako osoby, które mają tyle okropnych uczuć. Wówczas wprowadzamy surowe normy, które czynią z nas „dobre, przystosowane” jednostki. Te normy mogą być użyteczne, ale jeśli przesadzamy z tym kagańcem, to skutki bywają takie, jak pokazuje „Gra”. Żeby nam się rzeczywiście dobrze razem żyło, to potrzebne jest zachowanie kontaktu z tymi niechcianymi emocjami, zarówno na poziomie jednostki, jak i społeczeństwa. Im większa jest różnica między tym, co pokazujemy, a tym, co rzeczywiście w nas jest, tym radykalniejszych form potrzebujemy, żeby okiełznać nasze życie popędowe.

Tematy te jak w soczewce zbiegały się w wątku dotyczącym kołyski. Przedmiot, który kojarzy się z bezbronnym dzieckiem, z miejscem, gdzie ma być ono uspokajane i opiekowane, w filmie budził zainteresowanie wyłącznie z powodu procedur, według których przeszkadzał, był w niewłaściwym miejscu. Był widziany, ale jak gdyby bez treści. Jednocześnie wysiłki obsługi pociągu, żeby dotrzeć do właściciela kołyski pozostawały bez żadnego skutku, podczas gdy możemy się domyślać, że właściciel – być może ojciec z rodziny imigrantów – słyszał i rozumiał kolejne komunikaty, ale nie zamierzał na nie reagować i podporządkować się regułom obowiązującym w pociągu. W związku z czym kołyska, przywodząca na myśl małe bezbronne dziecko, pozostawała porzucona, „bez opieki”.

Dyskusję zakończył prof. Krzemiński pytaniem o to, co by się stało, gdyby kołyska stała w polskim pociągu....


Dyskusję streściła Julia Jastrzębska