niedziela, 15 maja 2016

Opracowanie dyskusji po filmie „Jaskinia zapomnianych snów” Wernera Herzoga z udziałem psychoterapeutki Marzeny Pasek oraz teoretyka psychoanalizy lacanowskiej i wykładowcy Łódzkiej Szkoły Filmowej Kuby Mikurdy


Można uznać, że wchodzenie do jaskini Chauveta to modelowa sytuacja psychoanalityczna – wnikanie i badanie tego co ukryte, odbywa się tu bowiem zarówno na poziomie konkretnym, jak również symbolicznym. Jaskinia, sama w sobie treściwy symbol, budzi bardzo wiele skojarzeń odnośnie tego, co może reprezentować. Penetrowanie jaskini Chauveta przez Herzoga wydaje się być próbą badania czegoś, co jest w każdym z nas, czegoś w głębi, czegoś niepoznanego, niesamowitego, naszej nieświadomej części, funkcjonującej na bardzo pierwotnym poziomie, na poziomie pierwotnych obrazów i fantazji, czegoś, co wprowadza nas w język snów – mówiła psychoterapeutka Marzena Pasek. Kuba Mikurda podkreślał, że Herzog nie tylko w tym filmie ale w większości swojej twórczości przyznaje się do fascynacji romantyzmem. Możemy rozróżnić dwa podejścia do Nieświadomego – podejście romantyczne i oświeceniowe. Freud i Lacan sytuowali się po stronie oświeceniowej. Lacan twierdził, że badanie nieświadomości jest impulsem oświeceniowym, można by powiedzieć analogicznym do oświetlania wnętrza jaskini Chauveta przy pomocy zimnego światła lamp dokumentalistów i badaczy. Romantyzm czerpał z Nieświadomego, wchodząc i wychodząc, nie badając a zakładając, że to, co nieświadome, musi pozostać niedostępne dla rozumowego poznania. W filmie widoczne wydają się być obie te postawy, zwracał uwagę Jan Topolski. Być może ścierają się one w samym Herzogu, który początkowo pokazuje widzom malowidło na stalaktycie wyłącznie z przodu, jakby w duchu romantycznej niedostępności, by ostatecznie wykorzystać jednak oświeceniowy, technologiczny trik z wysięgnikiem, umożliwiający spojrzenie od tylnej, drugiej strony.

Co stanowiło motywację artystów tworzących we wnętrzu jaskini, jakie były ich ukryte motywy? – dopytywał Jan Topolski. To zastanawiające, że artyści umieszczali swoje malowidła na tych częściach jaskini, które nie były dostępne światłu dziennemu. Kuba Mikurda przywołał teorię twórczości i teorię kultury Lacana, który mówi o sublimacji inaczej niż Freud. Sublimacja według Lacana jest tym, co czyni nas ludźmi – jest pierwszym arcyludzkim gestem kulturowym, który polega na tworzeniu pustki, na rozpoznaniu pustki w sobie i tworzeniu jej reprodukcji. Takim dziełem jest na przykład waza, która będąc przestrzenią wokół pustki, tworzy jednocześnie samą pustkę. O jaskini możemy myśleć jak o większej wazie. Tutaj figura pustki jest również obecna i to właśnie wokół niej, wokół najciemniejszego miejsca w jaskini krążą naskalne malowidła. Na pytanie stawiane w filmie przez Herzoga, co czyni nas ludźmi, Lacan odpowiedziałby pewnie, że jest to właśnie rozpoznanie pustki oraz praca „na” i „wokół” tej pustki – konkludował Mikruda.

Malowanie jest próbą opowiedzenia o Innym we mnie, jest próbą oswojenia własnych lęków. Opowiedzenie o nim, czyni go bliższym, mniej obcym, choć nigdy w pełni poznanym czy zrozumianym – mówił głos z widowni. Margines obcości we mnie, margines być może senny, być może nieuświadomiony, pozostanie zawsze, jako coś stale niedostępnego.

Uwagę widowni zwróciło jedno z malowideł - odciśnięte w czerwonej ochrze dłonie, wyraźnie odróżniające się od pozostałych kolorem i typem, podkreślające – można by powiedzieć - antropocentryczną ekspresję jednostki. Obecność tego obrazu w połączeniu z wizerunkiem kobiecego łona obejmowanego przez bizona, jak również samo pragnienie, by malować wewnątrz jaskini, a nie na zewnątrz niej, można by uznać za ilustrację uniwersalnej fantazji o wnikaniu do kobiecego wnętrza – nie tylko do łona matki, ale również do łona kobiety w kontekście seksualnym czy rozrodczym. Wizerunek kobiecego łona troskliwie obejmowanego przez bizona można by wówczas uznać za fantazję naprawczą wobec poczucia wtargnięcia i intruzji do kobiecego wnętrza. Czerwone dłonie byłyby wówczas fantazją o innych dzieciach w łonie matki lub fantazją o krwi z defloracji. Wydaje się, że z fantazją tą współgra wrażenie badaczy przebywających w jaskini, że są obserwowani oraz element jaskini przywodzący na myśl ołtarz. W ten sposób daje o sobie znać superego i pragnienie przebłagania boga ojca – odzywające się na skutek poczucia przekraczania granicy niedostępnego terytorium. W świadomości dziecka, matka i jej wnętrze przynależą bowiem do ojca. 

Wydaje się, że ta uniwersalna, pierwotna fantazja obecna jest również u osób prowadzących badania jaskini Chauveta. Nieprzypadkowe wydaje się, że to właśnie kobieta pełni rolę kogoś, kto oprowadza po wnętrzu jaskini, wyznaczając męskiej ekipie filmowców granicę, której nie przekroczą. Czerwień ochry budzi jeszcze inne skojarzenie - artysty tworzącego czy rodzącego, wyłaniającego na światło dzienne coś z własnego wnętrza. Płodna kobieta na stalaktycie byłaby wówczas wyrazem identyfikacji artysty z rodzącą matką, z siłą tworzenia czy siłą przetrwania. Jeśli przyjmiemy, że jaskinia symbolizuje ciało matki i jej tajemnicze, niedostępne dla dziecka wnętrze, to możemy założyć, że sam Herzog bada i penetruje wnętrze jaskini Chauveta, kuszony takimi właśnie fantazjami – mówiła Marzena Pasek. Towarzyszy temu zakaz, restrykcja, która przynależy do ojcowskiego porządku - badanie jaskini odbywa się wedle ściśle określonych zasad, ograniczających możliwość przebywania w niej raptem do kilku godzin dziennie. Reprezentacja łona kobiecego na stalaktycie, w samym środku jaskini, w jej głębokim punkcie, wydaje się być spójna z takim ujęciem i może stanowić rodzaj pracy interpretacyjnej, którą wykonuje w naszym zastępstwie sam Herzog – mówił Kuba Mikurda.

Poznawanie własnej natury, własnej głębi jest tak silnym przeżyciem, że część patrzenia musi być umieszczona na zewnątrz nas samych, poza nami. To stąd bierze się poczucie, że patrzy ktoś inny, nie my – mówił głos z widowni, odnosząc się do wrażenia ekipy badawczej, że są obserwowani i do potrzeby, by skracać czas jednorazowego przebywania w jaskini. Sięganie do własnego wnętrza bez możliwości opracowywania tego doświadczenia w procesie wtórnym, bez rozumienia znaczenia może być nie do zniesienia. Zdaje się o tym mówić bohater drugiego planu, archeolog cyrkowiec, który na skutek pojawiających się snów o lwach przestaje chodzić do jaskini. Film wciąga nas w procesy pierwotne. Praca kamery, jej silny ruch w kierunku centralnego punktu ekranu, który przynosi widzowi poczucie bezwładu i wrażenie bycia wciąganym do środka, potęguje uczucie wchodzenia w głąb i wzmacnia efekt wnętrza jaskini. Wszystko kręci się wokół obrazów, intensywnych emocjonalnych i sensorycznych, pierwotnych wrażeń, które w życiu człowieka istnieją jeszcze zanim pojawią się opisujące je słowa. Żeby zrozumieć, co dzieje się w jaskini, trzeba wyjść poza jaskinię. Możemy być w procesie pierwotnym, ulegać obrazom, skojarzeniom, fantazjom, możemy śnić ale żeby zacząć to rozumieć, musimy się z tego wydobyć i uruchomić proces wtórny – mówiła Marzena Pasek. Kino jest takim procesem – podkreślał Kuba Mikurda. Poprzez dyspozytyw filmowy poddajemy się rytmowi obrazu ale by zacząć o nim mówić, trzeba zapalić światło.


Opracowanie: Magdalena Fronczewska