Czwarty
w dorobku film Giuseppe Tornatore, nominowany do Złotej Palmy w 1994
r. zapowiadano hasłem: Czy
można zabić i nie pamiętać o tym? Film
może być traktowany jako złożona metafora, a mnogość odniesień
sprawia, że interpretuje się go na różne sposoby: począwszy od
religijnej alegorii zaświatów i sądu ostatecznego czy spotkania ze
św. Piotrem, przez myślenie dantejskie oraz poszukiwanie
literackich wątków kafkowskich i beckettowskich. W dyskusji po
filmie stanowił on przede wszystkim wehikuł psychoanalitycznych
rozważań, będąc jednym z niewielu bardzo udanych mariaży
wciągającej kryminalnej historii z głębią pytania o to, co dla
człowieka najistotniejsze.
Piotr
Dworczyk na początku dyskusji zauważył, że reżyser zaprasza
widzów na wyprawę w nieznane i zachęcał publiczność, by
porzuciła przymus logicznego myślenia, tak jak dzieje się to z
bohaterem w trakcie rozwoju fabuły. Analityk nawiązał do myśli
Biona – brytyjskiego analityka. Relację
widzów do filmu określono jako relację z czymś z początku
nieskończonym i niepoznawalnym, czy też innymi słowy z
psychotyczną częścią osobowości. Jest to ta pierwotna część,
która wymyka słowom i nie jest w pełni poznawalna. Jest
odpowiedzią na pytanie Anity Piotrowskiej: „przed czym bohater
ucieka?”. Zbyt szybka próba nazwania i interpretacji tego, co
przeżywa bohater filmu, byłaby być może ucieczką przed stanem
niewiedzy i niewygody z nią związanej. Analityk przestrzegał więc
przed zbyt pochopnym nadawaniem znaczenia temu, co wymyka się naszej
zdolności rozumienia. Być może główny bohater filmu ucieka przed
poczuciem winy, przed rzeczywistością, która nie może być
nazwana i zawiera zbyt wiele nieokreślonych elementów, które z
czasem zaczynają przybierać bardziej określoną formę. Widz jest
wciągany w tę nieokreśloną rzeczywistość – nieomal na własnej
skórze może odczuć spadające krople deszczu, mnogość gestów
postaci, wątków. To prowadzi do myśli, że być może bohater
ucieka przed czymś, co psychoanaliza określa jako natłok wrażeń
czy przemoc uczuć. Jest to jedynie jedną możliwością, gdyż
kiedy stykamy się z niepoznawalnym, to nigdy tak do końca nie wiemy
– by sobie z tym radzić, przyjmujemy pewien punkt odniesienia, co
pozwala nam poradzić sobie z nadmiarem i nie oszaleć. To później
w dyskusji zostaje nazwane „geniuszem Tornattore”, który pozwala
widzom na własnej skórze doświadczyć tego, czym jest otarcie się
o psychozę, o nadmiar wrażeń, które nie mogą zostać opracowane
i niczym woda w filmie wylewają się szaleństwem. Te krople, jak
surowe wrażenia zmysłowe, spadają na obnażony umysł, co jest
niewyobrażalnym cierpieniem.
Anita Piotrowska i
Piotr Dworczyk zauważyli, że sposób przedstawienia kolejnych
zdarzeń w filmie może przypominać funkcjonowanie ludzkiej pamięci
wraz z powracającymi wspomnieniami czy flashbackami. Film doskonale
odzwierciedla podstawowy sposób zapamiętywania – czyli właśnie
poprzez obrazy i wrażenia zmysłowe. Są one tym, co wspomniany już
Bion nazywa beta elementami, czyli surowym doświadczeniem. Później
mogą przy pomocy języka zyskać znaczenie i zostać opracowane, by
stać się elementami alfa – przetworzonymi elementami, którą
mogą być pomyślane, opisane i dalej budują ludzkie doświadczenie.
Bohater filmu przechodzi taką właśnie drogę i odzyskuje możliwość
organizowania swych przeżyć, wkracza na drogę nostalgii – jego
umysł odzyskuje możliwość poddawania swojego życia refleksji. W
filmie pojawia się nawet piosenka z muzyką Ennio Moricone, której
refren mówi o tym, że pamiętanie jest jak umieranie i to prowadzi
do stwierdzenia, że pamiętamy właśnie to czego już nie ma. W
dyskusji pojawił się jeszcze jeden aspekt związany z pamięcią,
mianowicie wyparcie. To co jest trudne czy traumatyczne zostaje
wyparte, co dzieje się w przypadku głównego bohatera, którego
historia jest bardzo bolesna - jest sierotą, którą porzuciła
matka, a imię nadał mu kloszard.
Kilkakrotnie pojawia
się w dyskusji także temat języka. Mówiono o języku w kontekście
jego ograniczoności i być może porażki. Zastanawiano się, czy
język jest w stanie wszystko opisać, czy być może jest narzędziem
niedoskonałym? W filmie pojawiają się niepiszące długopisy,
które mogą symbolizować porażkę języka w opracowaniu
doświadczenia. Zwrócono uwagę na różne funkcje języka – może
być on użyty do opisu i porządkowania rzeczywistości, ale może
być także drogą do usunięcia napięcia. Bohater filmu, pisarz
mówi: „Piszę, bo to jest moje uzależnienie”. Słowa mogą
pozwolić odzyskać pozorne poczucie kontroli i usunąć niepokój.
Można tu zestawić potrzebę użycia słów i ich zbędność, co w
filmie znajduje swój wyraz w zdaniu, które wypowiada bohater mówiąc
o miłości - kiedy jest prawdziwa i wielka, to nie ma słów, by o
niej mówić. Publiczność zauważyła, że pisarz, który doskonale
operuje językiem, jednocześnie wie bardzo niewiele. Słowa to także
narzędzia, by coś ukryć. Pisarz Onoff tworzy sam swoją biografię,
gdyż ta prawdziwa do niego nie pasuje. Analityk wspominał o tym, że
być może moment śmierci jest chwilą, kiedy rezygnujemy z
fałszywej biografii, z kreacji samego siebie i kontaktujemy się z
tym, co jest prawdziwe, następuje więc rezygnacja z wcześniejszych
obron. Można więc widzieć film, jako pokazanie pewnej prawdy,
która jest swego rodzaju emocjonalnym doświadczeniem, z którym
spotyka się bohater i każdy z nas. Czy dochodzi do prawdy o samym
sobie? Wydaje się, że nie wiemy. To prowadziło w dyskusji do
pojawienia się kolejnej myśli inspirowanej teorią Biona, o
trudności w znoszeniu niewiedzy i próbie używania wiedzy, która
może być ograniczająca.
Kolejnym z wątków
jakie pojawiły się wraz z rozwojem dyskusji jest motyw poczuć winy
i widzenia jej zarówno w perspektywie przeszłości jak i
doświadczania jej w teraźniejszości. Być może to właśnie to
poczucie winy doprowadza głównego bohatera do samobójstwa, którego
jest zarówno ofiarą jak i sprawcą. Możemy myśleć, że bohater
wybiera takie rozwiązanie, by uciec od świadomości, jak wiele
zniszczył i utracił. To koresponduje z głosem w dyskusji, że
można na film patrzeć jako na opowieść o radzeniu sobie z
morderczym, agresywnym i surowym aspektem we własnym wnętrzu. Może
poczucie winy wspomniane już wcześniej dotyczy też tego, że można
prześladować samego siebie.
Innym głosem w
dyskusji było stwierdzenie, że bohater zabił, być może nie
siebie, ale swoją część - butnego pisarza, co doprowadziło do
wewnętrznej przemiany. Można pomyśleć, że w pełni prawdziwe
życie zaczyna się wtedy, kiedy jesteśmy w stanie pożegnać się z
pewną fałszywą kreacją siebie. Ten dylemat: czy wydarzenia w
filmie stanowią koniec czy może początek, znajduje też odbicie w
tym, że Onoff tego dnia, gdy ginie, obchodzi urodziny. Ta wątpliwość
pojawia się w dyskusji kilkakrotnie – na ile możemy pozwolić
sobie na optymizm oglądając film, a na ile to film o końcu i
śmierci. Metafora urodzin i kresu życia, sprowadza nas do rozważań
o tym, czy możliwe, że jest to film o narodzinach i stopniowym
układaniu się ze światem, w czym bohaterowi filmu pomaga surowy
komisarz, który trochę jak matka porządkuje chaotyczny świat, a
Onoff zyskuje zdolność empatycznego współodczuwania z innym
człowiekiem. Te symboliczne narodziny można też odnieść do
samego reżysera, który tworzy film jakże inny od swoich
wcześniejszych dzieł i w tym sensie rodzi się jako inny twórca.
Wiele w filmie jest
niewiadomych, wiele sprzeczności, co znalazło odbicie w przebiegu
dyskusji i powracającej myśli o tym, że nie jesteśmy w stanie
rozstrzygnąć na poziomie logiki, czym jest film i o czym opowiada.
To przywołało wątek patrzenia na film Czysta Formalność jak na
sen, gdyż tylko sen pozwala na tolerowanie sprzeczności tak
wielkich.
opracowanie: Gabriela Słowińska