niedziela, 22 marca 2015

Streszczenie dyskusji po filmie „Pewnego razu w Anatolii” Nuri Bilge Ceylana z udziałem psychoanalityczki Olgi Pilinow i krytyka filmowego Jana Topolskiego


Film Ceylana cechuje specyficzna narracja. Dzieje się on niemalże w czasie rzeczywistym, jest prawie  pozbawiony muzyki. Najwięcej treści dostarczają widzowi chaotyczne dialogi w większości poświęcone  nieistotnym kwestiom. Po projekcji zostajemy z bardzo poruszającą, ale zarazem surową, nieopracowaną treścią. Uporządkowanie filmu w sensowną narrację wydaje się leżeć po naszej stronie. Być może spostrzeżenie jednego z widzów, że film opiera się na kontrastach, może posłużyć za klucz, czy drogę, do uporządkowania tego niepokojącego i niejednorodnego obrazu.

Pierwszy podział zauważyła Olga Pilinow zwracając uwagę na część nocną i dzienną. W pierwszej dominują niepowiązane wypowiedzi, powolne tempo. Oglądamy statyczne widoki nocnych krajobrazów, po których powoli przemieszczają się pojazdy.  Kamera obserwuje drobne, nic nieznaczące zdarzenia, jak jabłka wtaczające się do strumienia. To wszystko przywodzi na myśl jaźń w kontakcie z nieświadomością. Pociąg przejeżdżający przez pola jest jak mały ruch myśli w nieświadomym umyśle. Obserwujemy tu szeroki wymiar, który być może częściej doświadczamy we  śnie, niż na jawie. Tak jakbyśmy obserwowali zetknięcie się dwóch wymiarów: ludzkiego i bezczasowego. Bohaterowie są w letargu, śnią lub halucynują.

W części dziennej mamy do czynienia z inną instancją umysłową. Głównie przy pomocy postaci doktora odbywa się wtedy opracowywanie. Próbuje on przeniknąć niezrozumiałe rzeczy, tym samym sprowadza akcję z owego bezczasowego uniwersalnego wymiaru, na poziom ludzki, psychologiczny.

Bohaterowie „Pewnego razu w Anatolii” to mężczyźni, kobiety są praktycznie nieobecne na ekranie, co samo w sobie jest bardzo wymowne. Bohaterowie są w większości w wieku średnim, mają za sobą już różne życiowe straty, podkrada się do nich kryzys wieku średniego.  Pogrążeni są w melancholii, wynikającej z ukrytej wewnątrz, nierozwiązanej żałoby. Noszą w sobie poczucie straty, ale bez jednoznacznej świadomości, co zostało stracone. Coś esencjonalnego, część siebie, sens życia. Owa melancholia jest wszechobecna, przybiera jednak u różnych postaci różne formy. Sposobem prokuratora na radzenie sobie z nią jest niedociekanie, ukrywa ból pod subtelnym komizmem. Komendant z kolei oddaje się pracy, by nie zajmować się chorym synem i nie czuć wynikających z tego poczuć winy.

Być może właśnie te poczucia winy obserwowalne u nich wszystkich owocują swoistą solidarnością z mężczyzną podejrzanym i prawdopodobnie winnym  zabójstwa. Można powiedzieć, że bohaterów cechuje empatyczne superego rozpoznające po swojej stronie winną morderczą część. Mężczyźni są pogodzeni z losem w sposób zgodny z wschodnią duchowością – akceptują to, co on im przynosi, z uznaniem w tym swojej winy. Wspólnie biorą odpowiedzialność za syna zamordowanego. Oskarżony o zabójstwo prosi komendanta o opiekę nad chłopcem, ktoś inny karmi dziecko  w szpitalnej kuchni. Tak jakby czuli, że wprawdzie tylko jeden z nich zamordował, ale jednak wszyscy mają to coś w sobie, czują się współodpowiedzialni za zło, które się między ludźmi wydarza.

Kobiety w tym filmie są przede wszystkim tajemnicą dla mężczyzn, ich psychika jest nieprzenikniona. Mimo że nieobecne na ekranie, mają ogromny udział w biegu wydarzeń.  Nie wiadomo dlaczego doktor rozwiódł się z żoną, prokurator nie zdaje sobie sprawy, że jego żona popełniła samobójstwo. Kobiety wydają się być też uosobieniem czystości i niewinności. Momenty gdy pojawiają się w tym męskim świecie wydają się wręcz mistyczne.  Na widok młodej i pięknej córki wójta w podejrzanym o zabójstwo mężczyźnie zachodzi przemiana, tak jakby odzyskał na chwilę kontakt ze swoją kobiecą częścią, co umożliwiło mu poczuć co zrobił i przeżyć skruchę.
Kolejnym kontrastem godnym odnotowania jest subtelność, wrażliwość i wzajemny szacunek bohaterów żyjących w surowej, trudnej rzeczywistości. Ich losy splatają się przy okazji śledztwa dotyczącego brutalnego morderstwa. Widz może odczuwać dysonans pomiędzy nieprzyjaznymi przepastnymi krajobrazami, biednym i trudnym do życia środowiskiem stworzonym przez człowieka, a jednoczesną głębią i wrażliwością bohaterów. Łączą w sobie wrodzoną wysoką kulturę osobistą i pewien rodzaj nieokiełznanej popędowości i bezmyślności ujawniającej się na przykład w brutalnym zabójstwie.

Film pozostawia widzów z wieloma pytaniami, wiele wątków rozbudza ciekawość, domaga się wyjaśnień. Zestawianie owych kontrastów do niczego nie doprowadza, może pomimo refleksji o złożoności umysłu, ludzkich relacji. Oczywiście nie dowiemy się kto zabił, ani dlaczego, niejasne pozostanie kto się czym kieruje. Ofiara była niedobrym człowiekiem, morderca natomiast przypomina Chrystusa. Doktorowi, który wydaje się pełen współczucia można także zarzucić okrucieństwo. Tak jak na początku , tak i na końcu widz pozostaje z poczuciem, że niewiele więcej wie, jednak że doświadczył czegoś istotnego dla siebie na głębokim nieświadomym poziomie. 
                                
                                                                        opracowanie: Olga Szczepańska

5 komentarzy:

  1. ‘Pewnego razu w Anatolii’ to kolejny film o ukrytej prawdzie, opowieść o prawdzie, której wydobycie nie wyzwala, lecz zmienia każdego kto się z nią zetknie. W sprawie o morderstwo podejrzany przyznaje się do winy, inni mężczyźni szukają jednak dowodu, ciała, ich narracja odkrywa winę w każdym z nich.

    Toczące się za dnia i nocą śledztwo jest jak droga krzyżowa, droga nie tylko podejrzanego lecz również ich, innych uczestniczących w opowieści mężczyzn. Kierowca, policjant, prokurator, lekarz, każdy kolejno pełni zawodową powinność wobec tego, który jako jedyny bierze całą winę na siebie.

    Mężczyźni razem odnajdują martwe ciało, nie stają się przez to zbawieni i wszyscy bez wyjątku są winni swych - ojcowskich - zaniedbań. Jedyny, który jeszcze może rzucić kamieniem, młody chłopak, syn - jak Edyp - nie wiedząc o tym rzuca kamieniem w swego prawdziwego ojca.

    W tym nocno dziennym misterium mówią mężczyźni, mówi też podejrzany, prosząc o opiekę nad synem. Kobiety milczą, milczy syn u boku matki. Każdy jest winny, lecz nie każdy będzie wyniesiony na ołtarze, a główny podejrzany nie koniecznie jest winny morderstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego nie ma streszczenia spotkania dot. filmu Pozycja dziecka? Pojawi się jeszcze czy już nie ma szans?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pojawiają się nowe streszczenia :( Nie ma nadal streszczenia dyskusji po "Pozycji dziecka" i "Melancholii".

    OdpowiedzUsuń
  4. Znajoma przypomniała fakt historyczny: Anatolia to symbol pogromu, o którym cały czas nie można mówić, że to miejsce golgoty prawie 3000 ludzi, zamordowanych i zakopanych na tej ziemi, a w sumie w innych miejscach prawie 2 miliony – pytając o funkcję tajemnicy i co wymyka się rozumieniu.

    ‘Bir zamanlar Anadolu'da’ / ‘Once upon a time in Anatolia’

    Majko, ja nawet tego miejsca-symbolu nie kojarzyłem, i nie skojarzyłem z Ormianami, z pogromem wcześniejszym niż te podczas II Wojny Światowej. Pogrom pewnie zawsze jest planowany, wykracza poza impuls, morderstwo w afekcie.

    Jedna z dyskutantek, dziewczyna, rzuciła taką myśl, że to mogło być morderstwo w (samo)obronie dokonane po ujawnieniu kto jest ojcem dziecka. Takie zderzenie impulsów uczestników tej nie pokazanej w całości wprowadzającej sceny.

    Patrząc historycznie, Ormianie byli mordowani wiek temu m.in. przez Kurdów, całkiem niedawno to Kurdowie byli mordowani. Możliwość masowego mordu, bycia sprawcą bądź ofiarą takiego mordu istnieje w człowieku.

    Szukanie ciała w ziemi, nie wiadomo gdzie bo wszystkie miejsca w okolicy są podobne,
    może rzeczywiście prowadzić do zamordowanych i zakopanych na tej ziemi, podobnie jak odkrywanie własnych win przez prowadzących śledztwo.

    Anatolia i symbol. Symbol skupia coś w jednym miejscu, przyciąga i może odciąga. Może taki symbol chroni przed wendetą, przed impulsami mogącymi przerodzić się w zagładę, zarówno jednostkowo jak i powszechnie.

    Wzgórze Golgoty i golgota jako synonim cierpienia. Ciało Chrystusa znajdowało się w dole, poniżone, dopiero potem zostało wyniesione na wzgórze, uwznioślone. Droga przejścia od profanum do sacrum ?, od poniżenia do uwznioślenia.

    Coś nie masowe ale umiejscowione się pojawia, coś co jednocześnie wystawione jest na widok publiczny, przed masy. Tak jakby zamiast uwolnionego i nieokiełznanego popędu popęd był przez coś wiązany.

    To takie moje myśli, po tym jak wskazałaś kierunek czegoś szerszego niż tylko pokazane wprost w filmie odniesienie do jednostkowego mordu. Symbol, puste miejsce, miejsce na krzyżu, na wzgórzu Golgoty, w Anatolii, w innym miejscu i w innym czasie.

    ‘Once upon a time in ...’

    OdpowiedzUsuń