sobota, 23 lutego 2019

Streszczenie dyskusji po projekcji filmu „Zimna wojna” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego



Film Pawła Pawlikowskiego to historia trudnej i niespełnionej miłości dwojga ludzi, dla której tłem są dzieje powojennej Polski i totalitarny reżim. Akcja filmu jest osadzona w czasach dorastania reżysera – on sam wspomina, że film jest dla niego osobistym dziełem, inspirowanym historią jego rodziców. Ta prosta historia mimo że osadzona w polskim kontekście jest jednocześnie uniwersalna – spotkała się z doskonałymi recenzjami na całym świecie i jest nominowana do Oskara w kategorii filmu zagranicznego.

Szukając odpowiedzi na pytanie o sukces filmu na arenie międzynarodowej nasuwa się myśl o tym, że historia tragicznej miłości dwojga bohaterów i melancholia, jaka spowija to dzieło są bliskie wszystkim, niezależnie od kulturowego kontekstu. Film przypomina polskie filmy lat sześćdziesiątych, widać inspiracje Wajdą, Polańskim czy Skolimowskim, jednak sam sposób opowiadania historii jest dość nowoczesny. Kuba Mikurda zwrócił uwagę, że choć akcja rozciąga się na przestrzeni blisko dwudziestu pięciu lat, to większa część tej historii pozostaje dla widza ukryta. Ta tajemnica sprawia, że snuje on różne fantazje na temat tego, co właściwie się dzieje. Same ujęcia - pełne niedopowiedzeń i statyczne - przywodzą na myśl skojarzenia z serią nieruchomych obrazów. Choć „Zimna wojna” jest niewątpliwe filmem o miłości, jest to też obraz o niezdolności do kochania, która wydaje się być powiązana z melancholijną martwotą. Koresponduje to z pojawiającym się u niektórych widzów poczuciem dystansu i znajduje też wyraz w prowadzeniu kamery. Michał Gąsior zauważył, że wyczuwalna w filmie melancholia jest takim właśnie zastygnięciem, unieruchomieniem i ugrzęźnięciem w pustce. Wiąże się z doświadczeniem utraty, a ta wydaje się towarzyszyć wszystkim postaciom występującym w filmie. Niektóre skojarzenia mogą prowadzić do wojennych doświadczeń, które okaleczyły bohaterów i pozostawiły trwałe ślady, inne do osobistych losów. Każdy z bohaterów stara się inaczej walczyć z utratą, żałobą i brakiem, lecz zakończenie filmu, mimo że otwarte, pokazuje, że nie może się to udać. Być może przepracować żałobę i pogodzić się z utratą udaje się postaci odtwarzanej przez Agatę Kuleszę, która odchodzi z zespołu „Mazurek” i nie godzi się na reżimowe żądania. Ciekawy zdaje się bohater grany przez Borysa Szyca – mimo że nie budzi sympatii, to jednak wydaje się być autentyczny – on docenia pracę włożoną w tworzenie zespołu i wydaje się być szczerze wdzięczny za stworzenie czegoś, tak spektakularnego. Widzimy, że jako jeden z niewielu bohaterów filmu potrafi się zmieniać, ma też syna, którego może kochać. Mimo tych epizodów, w których doszukujemy się konstruktywnych elementów, oglądając film ma się poczucie, że destrukcja bierze tu górę nad życiem – zakończenie jest tego dowodem. Choć padają też głosy, że nie jest ono jednoznaczne i pozostajemy z pewnym znakiem zapytania. To, że finał filmu nie jest dosłowny, jest związane z jego konstrukcją, która zdaje się bardzo poetycka, wręcz magiczna, podczas gdy całość osadzona jest w realistycznej konwencji. Mimo twórczych prób poradzenia sobie z utratą i związaną z tym żałobą, popęd śmierci góruje nad popędem życia. Michał Gąsior i Kuba Mikurda połączyli eliptyczną konstrukcję filmu – cała akcja rozpoczyna się i kończy w zrujnowanym kościele – z analityczną koncepcją przymusu powtarzania, który jest nieumiejętnością przekształcenia traumy i utraty w coś twórczego.

Przekształcenie traumy wydaje się być dla głównych bohaterów mimo wysiłku niemożliwe – choć prób różnych przekształceń w filmie jest wiele, czy to wiejskich dzieci w tancerzy, czy to ludowych pieśni w jazzujące kawałki. Zespół Mazurek staje się dla straumatyzowanych wiejskich dzieci szansą na odzyskanie dobrego obiektu i poradzenie sobie z traumą. Z drugiej strony jednak ta ludowość jest jakby nieautentyczna. Nie ma tu prawdziwych korzeni, a jedynie ich imitacja. Także Zula i Wiktor wydają się być pozbawieni korzeni. Szczególnie jest to widoczne w przypadku Zuli, która gubi gdzieś swoją tożsamość – kiedy ma wziąć udział w przesłuchaniu do zespołu śpiewa piosenkę przygotowaną przez inną dziewczynę. Może mieć to wpływ na jej decyzję o powrocie do Polski z zespołem i pozostawieniu Wiktora – ona nie ma poczucia siebie, jest wymyślona i nie może istnieć bez zespołu Mazurek.

Pewnym uniwersalnym pytaniem postawionym w filmie jest to, dlaczego miłość dwójki głównych bohaterów nie może się spełnić. Jest wiele hipotez. Czy to kontekst historyczny i totalitaryzm nie pozwala na szczęśliwy związek i niszczy go, czy może chodzi o przeszłość Zuli, która doznała przemocy ze strony ojca, co sprawiło, że jej wewnętrzny obraz mężczyzny to postać, która ją niszczy? Czy jest to Wiktor, który, choć wywołuje wiele skojarzeń, pozostaje postacią nieodgadnioną? Jednym z takich skojarzeń jest powiązanie postaci Wiktora z postawą ocalonych z zagłady, którym towarzyszy poczucie winy uniemożliwiające przekształcenie traumy i dalsze życie. To też Wiktor pierwszy porzuca Zulę, choć jednocześnie nie uwalnia się od miłości do niej. Przywodzi to na myśl symbiotyczny wymiar miłości, która jest jak miłość tragicznych kochanków Romea i Julii i nie może się spełnić. Być może jest niemożliwa do spełnienia, bo nie chodzi tu o dojrzałe uczucie łączące dwoje dorosłych, ale o miłość matki do dziecka i o pragnienie odzyskania poczucia całkowitego bezpieczeństwa i błogości. Może powodem porażki tego związku jest to, że Zula, mimo iż czarująca, jest też osobą narcystyczną, dla której zostawienie zespołu „Mazurek” wiązałoby się z odejściem ze struktury, która niezmiernie ją waloryzuje. A może ta miłość nie ma sposobu się spełnić, bo bohaterowie są tak bardzo różni, dzieli ich klasa społeczna, wykształcenie i pomimo namiętności, te różnice są zbyt głębokie. Miłość Zuli i Wiktora trwa dwadzieścia pięć lat, lecz widzimy, że na przestrzeni tego czasu więcej żyją osobno. Kiedy już mogą być razem, rzeczywistość wspólnego życia jest zbyt przytłaczająca, co prowadzi do rozstania. Tak jakby wspólna fantazja o miłości idealnej i idealnym obiekcie była zbyt potężna, by mogła zrobić miejsce dla czegoś prawdziwego, jak wspólne nagranie płyty, która staje się martwym dzieckiem obojga bohaterów.


opracowanie: Gabriela Słowińska

2 komentarze:

  1. Kurde, dwa razy oglądałem ten film i mam wrażenie, że piszesz o zupełnie innym. Dawno nie miałem poczucia, że ktoś odbiera otaczający mnie świat w aż tak odmienny sposób. Jakbym miał kontakt z przedstawicielem innej kultury lub planety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to ciekawe, że masz takie wrażenie po przeczytaniu tego opracowania. Ciekawi mnie też jak myślisz o tym filmie. Może będziesz chciał/a napisać? Pozdrawiam ;).

      Usuń