Film Pawła
Pawlikowskiego to historia trudnej i niespełnionej miłości dwojga
ludzi, dla której tłem są dzieje powojennej Polski i totalitarny
reżim. Akcja filmu jest osadzona w czasach dorastania reżysera –
on sam wspomina, że film jest dla niego osobistym dziełem,
inspirowanym historią jego rodziców. Ta prosta historia mimo że
osadzona w polskim kontekście jest jednocześnie uniwersalna –
spotkała się z doskonałymi recenzjami na całym świecie i jest
nominowana do Oskara w kategorii filmu zagranicznego.
Szukając odpowiedzi na
pytanie o sukces filmu na arenie międzynarodowej nasuwa się myśl o
tym, że historia tragicznej miłości dwojga bohaterów i
melancholia, jaka spowija to dzieło są bliskie wszystkim,
niezależnie od kulturowego kontekstu. Film przypomina polskie filmy
lat sześćdziesiątych, widać inspiracje Wajdą, Polańskim czy
Skolimowskim, jednak sam sposób opowiadania historii jest dość
nowoczesny. Kuba Mikurda zwrócił uwagę, że choć akcja rozciąga
się na przestrzeni blisko dwudziestu pięciu lat, to większa część
tej historii pozostaje dla widza ukryta. Ta tajemnica sprawia, że
snuje on różne fantazje na temat tego, co właściwie się dzieje.
Same ujęcia - pełne niedopowiedzeń i statyczne - przywodzą na
myśl skojarzenia z serią nieruchomych obrazów. Choć „Zimna
wojna” jest niewątpliwe filmem o miłości, jest to też obraz o
niezdolności do kochania, która wydaje się być powiązana z
melancholijną martwotą. Koresponduje to z pojawiającym się u
niektórych widzów poczuciem dystansu i znajduje też wyraz w
prowadzeniu kamery. Michał Gąsior zauważył, że wyczuwalna w
filmie melancholia jest takim właśnie zastygnięciem,
unieruchomieniem i ugrzęźnięciem w pustce. Wiąże się z
doświadczeniem utraty, a ta wydaje się towarzyszyć wszystkim
postaciom występującym w filmie. Niektóre skojarzenia mogą
prowadzić do wojennych doświadczeń, które okaleczyły bohaterów
i pozostawiły trwałe ślady, inne do osobistych losów. Każdy z
bohaterów stara się inaczej walczyć z utratą, żałobą i
brakiem, lecz zakończenie filmu, mimo że otwarte, pokazuje, że nie
może się to udać. Być może przepracować żałobę i pogodzić
się z utratą udaje się postaci odtwarzanej przez Agatę Kuleszę,
która odchodzi z zespołu „Mazurek” i nie godzi się na reżimowe
żądania. Ciekawy zdaje się bohater grany przez Borysa Szyca –
mimo że nie budzi sympatii, to jednak wydaje się być autentyczny –
on docenia pracę włożoną w tworzenie zespołu i wydaje się być
szczerze wdzięczny za stworzenie czegoś, tak spektakularnego.
Widzimy, że jako jeden z niewielu bohaterów filmu potrafi się
zmieniać, ma też syna, którego może kochać. Mimo tych epizodów,
w których doszukujemy się konstruktywnych elementów, oglądając
film ma się poczucie, że destrukcja bierze tu górę nad życiem –
zakończenie jest tego dowodem. Choć padają też głosy, że nie
jest ono jednoznaczne i pozostajemy z pewnym znakiem zapytania. To,
że finał filmu nie jest dosłowny, jest związane z jego
konstrukcją, która zdaje się bardzo poetycka, wręcz magiczna,
podczas gdy całość osadzona jest w realistycznej konwencji. Mimo
twórczych prób poradzenia sobie z utratą i związaną z tym
żałobą, popęd śmierci góruje nad popędem życia. Michał
Gąsior i Kuba Mikurda połączyli eliptyczną konstrukcję filmu –
cała akcja rozpoczyna się i kończy w zrujnowanym kościele – z
analityczną koncepcją przymusu powtarzania, który jest
nieumiejętnością przekształcenia traumy i utraty w coś
twórczego.
Przekształcenie traumy wydaje się być dla głównych bohaterów
mimo wysiłku niemożliwe – choć prób różnych przekształceń w
filmie jest wiele, czy to wiejskich dzieci w tancerzy, czy to
ludowych pieśni w jazzujące kawałki. Zespół
Mazurek staje się dla straumatyzowanych wiejskich dzieci szansą na
odzyskanie dobrego obiektu i poradzenie sobie z traumą. Z
drugiej strony jednak ta ludowość jest jakby nieautentyczna. Nie ma
tu prawdziwych korzeni, a jedynie ich imitacja. Także Zula i Wiktor
wydają się być pozbawieni korzeni. Szczególnie jest to widoczne w
przypadku Zuli, która gubi gdzieś swoją tożsamość – kiedy ma
wziąć udział w przesłuchaniu do zespołu śpiewa piosenkę
przygotowaną przez inną dziewczynę. Może mieć to wpływ na jej
decyzję o powrocie do Polski z zespołem i pozostawieniu Wiktora –
ona nie ma poczucia siebie, jest wymyślona i nie może istnieć bez
zespołu Mazurek.
Pewnym
uniwersalnym pytaniem postawionym w filmie jest to, dlaczego miłość
dwójki głównych bohaterów nie może się spełnić. Jest wiele
hipotez. Czy to kontekst historyczny i totalitaryzm nie pozwala na
szczęśliwy związek i niszczy go, czy może chodzi o przeszłość
Zuli, która doznała przemocy ze strony ojca, co sprawiło, że jej
wewnętrzny obraz mężczyzny to postać, która ją niszczy? Czy
jest to Wiktor, który, choć wywołuje wiele skojarzeń, pozostaje
postacią nieodgadnioną? Jednym z takich skojarzeń jest powiązanie
postaci Wiktora z postawą ocalonych z zagłady, którym towarzyszy
poczucie winy uniemożliwiające przekształcenie traumy i dalsze
życie. To też Wiktor pierwszy porzuca Zulę, choć jednocześnie
nie uwalnia się od miłości do niej. Przywodzi to na myśl
symbiotyczny wymiar miłości, która jest jak miłość tragicznych
kochanków Romea i Julii i nie może się spełnić. Być może
jest niemożliwa do spełnienia, bo nie chodzi tu o dojrzałe uczucie
łączące dwoje dorosłych, ale o miłość matki do dziecka i o
pragnienie odzyskania poczucia całkowitego bezpieczeństwa i
błogości. Może powodem porażki tego związku jest to, że Zula,
mimo iż czarująca, jest też osobą narcystyczną, dla której
zostawienie zespołu „Mazurek” wiązałoby się z odejściem ze
struktury, która niezmiernie ją waloryzuje. A może ta miłość
nie ma sposobu się spełnić, bo bohaterowie są tak bardzo różni,
dzieli ich klasa społeczna, wykształcenie i pomimo namiętności,
te różnice są zbyt głębokie. Miłość Zuli i Wiktora trwa
dwadzieścia pięć lat, lecz widzimy, że na przestrzeni tego czasu
więcej żyją osobno. Kiedy już mogą być razem, rzeczywistość
wspólnego życia jest zbyt przytłaczająca, co prowadzi do
rozstania. Tak jakby wspólna fantazja o miłości idealnej i
idealnym obiekcie była zbyt potężna, by mogła zrobić miejsce dla
czegoś prawdziwego, jak wspólne nagranie płyty, która staje się
martwym dzieckiem obojga bohaterów.
opracowanie: Gabriela Słowińska
Kurde, dwa razy oglądałem ten film i mam wrażenie, że piszesz o zupełnie innym. Dawno nie miałem poczucia, że ktoś odbiera otaczający mnie świat w aż tak odmienny sposób. Jakbym miał kontakt z przedstawicielem innej kultury lub planety.
OdpowiedzUsuńJakie to ciekawe, że masz takie wrażenie po przeczytaniu tego opracowania. Ciekawi mnie też jak myślisz o tym filmie. Może będziesz chciał/a napisać? Pozdrawiam ;).
Usuń