Fabuła „Fanatyka” opiera się na
autentycznej historii młodego nowojorskiego Żyda Danny'ego Balinta
będącego zarazem brutalnym skinheadem-antysemitą zaangażowanym w
neonazistowski ruch.
Danny już jako dziecko i uczeń
Jeshivy nieustannie rzucał wyzwanie swoim nauczycielom. Widział
Boga jako tyrana. Jego korzenie, dzieciństwo, religia „dogoniły”
go w momencie, gdy planował razem ze swoją grupą zamach bombowy w
synagodze w Yom Kippur. W ostatnim momencie ostrzegł zgromadzonych,
ale sam został w środku.
Wielość interpretacji filmu, jest chyba oznaką jego metaforycznej siły. Krzysztof Jusiński zwrócił uwagę, że oryginalny tytuł „Believer” oznacza wyznawca. Pozwala to bardziej zobaczyć człowieka, w którym zachodzi bardzo trudny proces emocjonalny. Pomaga zbliżyć się do bohatera, który swoim postępowaniem raczej odstręcza.
Co to za proces ? Kiedy się rozpoczął?
Wydaje się, że jeszcze w szkole Danny
poszukiwał kogoś, kto pomieści jego lęki i zobaczy, że jest na
skraju załamania. Poszukiwał kogoś, kto nie wystraszy się jego
aroganckiego stylu bycia, a zobaczy pod erudycją – pustkę. Krzyk
Danny’ego, ucznia Jeshivy, był wołaniem do kogoś, kto
zobaczyłby, że on właśnie traci wszystko, że już nawet jego Bóg
jest nieobecny. To był moment, kiedy Danny jeszcze szukał pomocy.
Wydaje się, że jak każde dziecko liczył, że pomoc nadejdzie.
Kiedy to się nie wydarzyło, nie umiejąc rozpoznać własnych
emocji, oddzielił się od rzeczywistości psychicznej. Zaczął
konstruować drugi świat wspierający fałszywe poczucie pewności
siebie i wszechmocy. Te dwa światy się nie spotykają. W jednym
jest Żydem, w drugim nazistą. Ostatnia scena
filmu jest pytaniem, kto zabił kogo? Czy Danny Żyd wysadził
Danny’ego nazistę, czy wygrał ten drugi?
Taka organizacja obronna kształtująca
się w dzieciństwie, w odróżnieniu od pojedynczego mechanizmu
obronnego, związana jest z całym systemem nieświadomych fantazji.
W niezauważalny sposób kształtuje się w dzieciństwie i powoli
uwalnia swój patogenny potencjał. Może budzić w nas samych lęk,
ponieważ nasuwa nam rozwiązania, które postrzegamy jako jedyne
dostępne.
Film jest przytłaczający miedzy
innymi dlatego, że jesteśmy świadkami intensywnego, emocjonalnego
wrzenia bohatera. Ale czy branie pod uwagę ciężaru przeżytych
wydarzeń sankcjonuje usprawiedliwianie aktów przemocy i
destrukcyjnych działań? To jest postulat psychoanalizy: żeby
człowiek odnalazłszy przyczynę własnego rejwachu, nauczył się
postępowania z tym, co przeżył.
Obserwacja świata takiego jak w
filmie, bez miłości i bezpieczeństwa, bywa na szczęście tak
nieznośna, że spotyka się u widzów z chęcią dyskutowania,
konstruowaniem myśli do pytań, rozszyfrowywaniem scen w kontekście
psychologicznym, religijnym, społecznym i ekonomicznym:
Czym jest ideologia w świecie
zahamowanego rozwoju emocjonalnego?
Czy wtedy cierpienie zastępuje
myślenie i staje się rodzajem fanatyzmu?
Czy refleksje dotyczące kondycji Boga
i człowieka, przeżywamy jako puste, gdy mają za zadanie ukryć
porażkę symbolicznego myślenia?
W jaki sposób ignorowanie prawdy przez
instytucje zasiliło zmaterializowanie fundamentalizmu
z 11 września w Nowym Yorku?
z 11 września w Nowym Yorku?
Czy nośna koncepcja Freuda - silnego
ojca- jest zakorzeniona w jego emocjonalnych doświadczeniach z
dzieciństwa?
Czy myśli i obrazy w filmie, dotyczące
Holokaustu i Żydów, mówią o porażce rozszczepienia jako
skutecznego obronnego mechanizmu?
Krzysztof Jusiński, odnoszac się do
wewnętrznego świata bohatera, mówił o braku takiej rodzicielskiej
części, która jest w stanie otoczyć opieką rozwojową część
osobowości Danny’ego, naturalnie słabszą i kruchą. Brak tej
funkcji uniemożliwia wyzwolenie ze stanu dezorientacji, w którym
odróżnianie tego co dobre i konstruktywne jest utrudnione i buduje
obronnie świat mocarza. Kuba Mikurda rozwinął tę myśl pytaniem o
źródła neonazizmu. Uważa, że uniwersalna teoria mechanizmu
projekcji, lokowania tego co niechciane w innym, może wyjaśniać
pokazane w filmie uczucie nienawiści do Żydów, uchodźców,
homoseksualistów. Ale tu jest coś więcej. Jak to się dzieje, że
w krajach, też takich jak nasz, tworzy się coś co nazywamy
neonazizmem?
Według Krzysztofa Jusińskiego, możemy
to zjawisko trochę lepiej zrozumieć posługując się koncepcją
wewnętrznego rasizmu. Ostatnie badania analityczne z zakresu
obserwacji niemowląt, odsyłają nas do bardzo wczesnego okresu
życia człowieka. Do diady matka – dziecko. Do uniwersalnego
świata każdego z nas.
Pierwszym innym dla tej diady jest
ojciec, który co prawda jest przeżywany jako zagrażający, ale na
innym poziomie jest wspierający i dlatego włączony w tę pierwotną
grupę. Mniej więcej w 8. miesiącu życia dziecko jest w stanie
zobaczyć już innego spoza tego kręgu. I ten inny budzi lęk.
Przeraża. Dziecko ma do niego nastawienie paranoidalne. Ten proces
chwilowo słabnie z racji ważniejszych funkcji rozwojowych, jak na
przykład rozwój nauki chodzenia. Powraca w 3., 4. roku życia, jako
przejaw stereotypu. Tworzy się w naszym świecie wewnętrznym
matryca odpowiedzialna za relacje ja i inny.
Inny też rasowo. Badane dzieci z
różnych grup Afroamerykanów, uważały, że biali są lepsi, i to
było dla nich oczywiste. Problem w tym powszechnym mechanizmie,
wiąże się z tym, że jest oparty na paranoi. Inny jest postacią,
która wywołuje silny, prymitywny lęk, dlatego powstaje cały
system obron, który nie dopuszcza nas do naturalnego uznania naszego
rasizmu. Coraz częściej, w różnych sytuacjach obserwujemy to, że
zawsze pojawia się coś, co nie da się tak po prostu zredukować do
kategorii sensu. W tym kontekście nawoływanie – kochajmy się jak
bracia i siostry – może być bardzo ryzykowne.
opracowanie: Majka Nowak