Ewa Modzelewska-Kossowska zwróciła uwagę, że film kwestionuje nie tylko rodzinę-instytucję, której strzeże społeczeństwo, ale również podstawy rodziny w ogóle. Dzieje się tak dlatego, że pytania, jakie pojawiają się po obejrzeniu tego filmu: czym jest rodzina, jak stworzyć rodzinę – wiodą nas do kwestii bardziej podstawowej, tj. więzi w ogóle. Stawiamy zatem kolejne pytania, o to, czym jest więź, na czym się opiera i jakie są konsekwencje destrukcji więzi, w samych początkach życia, czyli takiej destrukcji, która musi być traumą. Czy można w jakiś sposób przeciwstawić się konsekwencjom tej traumy? Czy są takie siły w człowieku, które się jej przeciwstawiają i dokąd one człowieka wiodą? W filmie postawione są bardzo podstawowe pytania, dlatego nie możemy go rozważać wyłącznie, jako filmu o rodzinie.
Za każdym z bohaterów kryją się rodzice, którzy nie chcieli dziecka. Wszystkie te niechciane dzieci niosą bagaż niezwykle bolesnego i okrutnego odrzucenia. Stanowi ono pierwotną traumę, z którą bohaterowie muszą się borykać w sposób, który karze im cały czas zadawać sobie pytania o prawdziwość relacji z innymi. Każde z tych niechcianych dzieci nie wie, czy prawdą jest, że ktoś rzeczywiście je kocha.
Widzimy z jednej strony, jak przedstawiciele różnych instytucji reprezentujących społeczeństwo, podejmują próby odkłamania sytuacji, w której znalazły się dzieci „rodziny złodziejaszków” i przekonania ich, że były fałszywie kochane. Z drugiej strony „matka” tej rodziny wyjaśnia przygarniętej dziewczynce, zabranej z domu, w którym doświadczyła przemocy, że fałszem jest, jeśli ktoś bije i mówi, że kocha. Na to, co chce wyrazić, nie ma słów, jest tylko przytulenie.
Pytanie, co łączy ludzi, czy możliwa jest miłość, czy tylko interesowność, jest pytaniem natury psychoanalitycznej. Możemy to rozumieć, jako napięcie pomiędzy tzw. pierwotnym narcyzmem, czyli patrzeniem interesownym, w najbardziej dosłownym, biologicznym sensie, a dążeniem do drugiego, czyli to, co w psychoanalizie nazywa się dążeniem do obiektu. To napięcie jest w filmie stale obecne. Bezustannie zadawane jest pytanie, czy dążenie do drugiego, poświęcenie się dla drugiego jest wiarygodne? Czy to jest prawda?
W filmie jest scena (po rozpadzie rodziny), w której mały Shota odjeżdża, by wrócić do swojego domu. Jego „przyszywany” ojciec biegnie za autobusem, lecz chłopiec go nie zauważa. Zbigniew Kossowski w tej scenie widzi z jednej strony wyraz tego, że nigdy nie wiemy, co nas łączy z innymi ludźmi, jaki rodzaj więzi. Z drugiej strony scena ta jest według niego wyrazem tego, jak nie dostrzegamy, że za naszym życiem stoją rodzice, którzy o nas myślą, nie tylko dlatego, że nam to życie dali, ale również dlatego, że są uwewnętrznionymi, już nie widzianymi, wspierającymi nas figurami. Wydaje się, że taki właśnie związek łączy chłopca i mężczyznę – obu nazywanych w filmie – Shota.
Scena między „ojcem i synem”, małym i dużym Shotą, zawiera część odpowiedzi na stawiane pytania. Mały Shota nie mógł wypowiedzieć słowa „tato”, mimo że duży Shota bardzo na to nalegał. Widzimy, że jest między nimi głęboka relacja, niemniej słowo „tata” paść nie może. Według Ewy Modzelewskiej-Kossowskiej to słowo pada w niewypowiedziany sposób. Dzieje się to, kiedy „ojciec” może powiedzieć prawdę i przyznać, że porzucił „syna”. Może wtedy poczuć się winny z tego powodu. Winny tak bardzo, że odbiera sobie prawo do ojcostwa, które sobie wymarzył, ponieważ czuje, że zrobił coś złego. Wydaje się, że zostaje to odebrane przez „syna”, jako uwiarygodnienie tej miłości i relacji. Rozpoznanie swojej winy wobec „syna” jest związane z rozpoznaniem jego odrębności od „ojca”. To wyjątkowy moment w tym filmie, który stawia pytanie, czym jest więź, gdzie jest miłość i czy w ogóle jest możliwa.
Opracowanie: Łukasz Jędrych